„Wolność nie jest za darmo“. Takie zdanie wykuto na granitowym murze, który jest częścią waszyngtońskiego pomnika poświęconego weteranom wojny w Korei. Kilka tygodni temu, w czasie pobytu w stolicy USA, miałem okazję obejrzeć ten monument. Nic nie jest za darmo, wolność też. Truizm? Niby to wiemy, ale czy przyjmujemy do wiadomości, że może to być hasło naszej współczesności, a nie tylko patriotyczny slogan z przeszłości, potrzebny do mobilizacji społeczeństwa?
Narodowa nekropolia
Ta nekropolia należy do najczęściej odwiedzanych cmentarzy na świecie. Proste nagrobki w rzędach sięgających niemal horyzontu. Jedyne urozmaicenie to grupy drzew i gdzieniegdzie większe pomniki. Na cmentarzu w Arlington od drugiej połowy XIX wieku pochowano prawie 300 tysięcy poległych żołnierzy lub weteranów US Army. Wśród nazwisk na kamieniach nagrobnych natykamy się także na polskie.
Sztandar na szczycie
To jedna z ikon II wojny światowej. Zdjęcie bardzo szybko obiegło świat. Jego autor, syn żydowskich emigrantów z Rosji, Joe Rosenthal, nie przewidywał, że odniesie tak spektakularny sukces. Na fotografii sześciu żołnierzy marines z dużym wysiłkiem stawia maszt z flagą amerykańską na szczycie Iwo Jimy. O tą niewielką, ale strategicznie położoną wyspę toczyły się niezwykle krwawe walki. Fotografia Rosenthala zainspirowała wielu twórców. I dziś, po siedemdziesięciu latach, w ujęciu tym czuć dramatyzm, ekspresję, wyjątkowość chwili.
(Nie-)zwykła defilada?
Gościem specjalnym tegorocznej defilady ulicami Paryża z okazji narodowego święta Francji (14 lipca) były m.in. Niemcy. W tym roku oba państwa obchodziły hucznie 50 rocznicę podpisania Traktatów Elizejskich. Stosunki niemiecko-francuskie po 1945 r. to długa, niełatwa, ale też konsekwentnie wytyczana droga ku dobrosąsiedzkiemu ułożeniu wzajemnych relacji, porozumieniu i pojednaniu, tak w wymiarze państwowym, narodowym, ale i na płaszczyźnie kontaktów międzyludzkich. Było to dzieło wspólne elit obu krajów. Rolę przewodników, ale i przykładów pełnili przywódcy: kanclerz RFN, Konrad Adenauer i prezydent Francji, Charles de Gaulle. Traktaty Elizejskie stały się rzeczywiście tym, czym miały być: trwałą podbudową pod współpracę i zbliżenie. Musiały jednak upłynąć dziesięciolecia, by francusko-niemiecka bliskość zamanifestowała się choćby takich wydawałoby się prozaicznym faktem, jak uczestnictwo niemieckiej delegacji we francuskich świętach.