W narracji o Niemczech w XX wieku zmarły 31 stycznia prezydent republiki, Richard von Weizsäcker, mieć będzie ważne miejsce. Odszedł polityk i mąż stanu, któremu przyszło wchodzić w dorosłość w czasach załamania cywilizacji. Jako bardzo młody człowiek przeżył przejęcie władzy przez nazistów w Niemczech w 1933 r., kilka lat później wyruszył na wojnę „za Wodza i Ojczyznę”, uczestniczył w działaniach wojennych w Polsce i na froncie wschodnim. Otrzymał żelazny krzyż i oficerski stopień, i doświadczył wraz ze swą armią i całym narodem totalnej klęski. Po latach nazwał ją jednak „wyzwoleniem“. Okres powojenny to coraz silniejsze zaangażowanie w odbudowę Niemiec jako demokratycznego państwa, pogodzonego z sąsiadami i akceptującego winy przeszłości. Porozumienie i pojednanie z Polską uczynił jednym ze swych najważniejszych zadań. Odszedł człowiek „krótkiego“, ale jakże tragicznego dla Jego generacji i całego świata stulecia, który potrafił pośród tamtych ruin odszukać na nowo sens życia i wytyczyć ambitne cele.
Zdjęcie: Wizyta Richarda von Weizsäckera we Wrocławiu w 2011 r. Źródło: zbiory prywatne.
Richard Freiherr von Weizsäcker urodził się w Stuttgarcie w 1920 r. Pochodził z rodziny szlacheckiej, od pokoleń służącej państwu: królestwu, cesarstwu, republice, a wreszcie III Rzeszy. Ród wydał wielu uczonych i urzędników państwowych. Pradziadek był profesorem teologii i rektorem uniwersytetu, dziadek premierem w królestwie wirtemberskim, stryj twórcą medycyny psychosomatycznej, a ojciec oficerem marynarki, dyplomatą i wiceministrem spraw zagranicznych. Rodzina Richarda z racji profesji ojca często zmieniała miejsca pobytu. Uczęszczał do szkół w różnych krajach. Uczył się w Szwajcarii, Danii. Maturę zdał w Berlinie. Po przejęciu władzy przez nazistów starsze pokolenie rodziny w pełni zaangażowało się w nowy system. W 1937 r. Richard rozpoczął studia prawnicze w Oxfordzie, kontynuował je Grenoble. Przerwał je, wstępując do armii. 1 września 1939 r. uczestniczył w agresji na Polskę wraz z starszym bratem, Heinrichem, który poległ już 2 września. Richard jako szybko awansujący młody oficer służył na froncie wschodnim i w sztabach różnych armii. Jego macierzystą jednostką był 9 pułku piechoty z Poczdamu. Na froncie wschodnim został ranny. Tam też uświadomił sobie, że wojna ta wiedzie Niemcy do klęski.
Kontakty towarzyskie w sferach wojskowo-arystokratycznych zbliżyły go do osób związanych z wojskową opozycją antyhitlerowską. Wiedział o planach usunięcia Adolfa Hitlera. Jednak nie zdecydował się na aktywną działalność po stronie zwolenników zamachu. Wielu jego kolegów z pułku po 20 lipca 1944 r. zostało aresztowanych, część z nich stracono. Kilka miesięcy później wojna skończyła się i młody kapitan przegranej armii stanął przed pytaniem, co dalej.
W 1945 r. wznowił studia prawnicze w Getyndze. Uczęszczał także na zajęcia z historii i teologii. Następnie zdał oba egzaminy państwowe z prawa, a studia zakończył rozprawą doktorską z zakresu prawa o stowarzyszeniach.
Cieniem na nowym życiu Richarda rychło położyła się niedawna historia rodziny. Musiał przerwać studia na pewien czas już w 1946 r. Po aresztowaniu przez aliantów ojca, Ernsta, w latach 1938-1943 wiceministra spraw zagranicznych III Rzeszy, i postawieniu go przed sądem, Richard został pomocniczym obrońcą przy głównym adwokacie ojca, Hellmucie Beckerze w czasie Procesu Norymberskiego (tę jego część nazwano tzw. Wilhelmsstrassenprozess, od ulicy w centrum Berlina, gdzie mieściły się główne niemieckie urzędy, w tym Auswärtiges Amt). Ojca uznano winnym zbrodni przeciwko ludzkości i skazano go na pięć lat więzienia. Uznano go współwinnym deportacji Żydów z Paryża do Auschwitz w 1942 r., podczas której miał okazać tzw. biurokratyczną pomoc.
Doświadczenie to mocno na niego wpłynęło, nie tylko w sensie osobistym. Zainteresowania prawno-historyczne, które się w nim obudziły von Weizsäcker chciał wykorzystać w przyszłości. Rozważał zatrudnienie w Instytucie Historii Najnowszej (Institut für Zeitgeschichte) w Monachium, próbował rozpocząć też karierę w dyplomacji (z powodu sprzeciwu wiceministra Waltera Hallsteina nic z tego nie wyszło). Ostatecznie zdecydował się podjąć pracę w gospodarce, co było dość śmiałą decyzją. Rodzina von Weizsäckerów nie miała dotąd żadnych doświadczeń na tym polu. Richarda pociągała chęć włączenia się – podobnie jak wielu młodych ludzi z pokolenia wojennego – do odbudowy kraju, wzmocnienia Niemiec Zachodnich, powstałych z zachodnich stref okupacyjnych. Młody prawnik, z dobrym nazwiskiem i wojenną kartą szybko znalazł tu możliwości kariery. Rozpoczął pracę jako menager w przemyśle stalowym i farmaceutycznym. Został także członkiem zarządu w jednym z banków.
Angażował się również społecznie i politycznie. W 1962 r. został powołany do prezydium Kongresu Niemieckiego Kościoła Protestanckiego (Deutscher Evangelischer Kirchentag), w latach 1964-1970 i 1979-1981 był jego prezydentem.
Związany był z partią CDU, do której wstąpił w 1954 r. W połowie lat 60. zwrócił na niego uwagę przewodniczący frakcji parlamentarnej CDU w Nadrenii-Palatynacie, Helmut Kohl. W 1965 r. zaproponował mu kandydowanie do Bundestagu, von Weizsäcker z powodu zaangażowania w sprawy kościelne odmówił. Jednak Kohl nie zrezygnował z promowania jego politycznej kariery. W 1966 r. Weizsäcker został członkiem prezydium CDU. W 1968 r. Kohl wysunął jego kandydaturę na prezydenta republiki. Nie przeszedł jednak głosowania wewnątrzpartyjnego. W 1969 r. po raz pierwszy wybrano go do Bundestagu. Interesowały go przede wszystkim sprawy niemiecko-niemieckie oraz polityka zagraniczna. Odegrał pozytywną rolę – mimo dużych wątpliwości ze strony własnej frakcji parlamentarnej – w procesie ratyfikacji układów normalizacyjnych z ZSRR i Polską na początku lat 70. XX w.
Von Weizsäcker już od lat domagał się zmian w niemieckiej polityce zagranicznej i porzucenia tzw. doktryny Hallsteina, która wykluczała relacje z drugim państwem niemieckim, NRD i uznającymi ją państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Nie przybliżała przy tym wcale do zjednoczenia Niemiec, nie prowadziła też do liberalizacji systemu w NRD. Warunkiem nawiązania relacji z Europą Środkowo-Wschodnią, zwłaszcza z Polską, było wszakże uznanie powojennego granicznego status quo, w tym granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. W 1965 r. Weizsäker aktywnie uczestniczył w opracowaniu memorandum Kościołów ewangelickich w sprawie uznania granicy z Polska w kształcie wytyczonym w Poczdamie. W tym roku będziemy obchodzić – obok rocznicy słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich – także 50. rocznicę ogłoszenia tego ważnego dokumentu. Warto pamiętać o zaangażowaniu von Weizsäckera w postanie tego dokumentu. Interesujące, czy brak głębszych osobistych i rodzinnych związków ze straconymi ziemiami jakoś ułatwiał mu zaakceptowanie ich trwałej przynależności do Polski.
W czasie dyskusji nad ratyfikacją układów normalizacyjnych z ZSRR i Polską udało się mu dzięki wyważonym przemówieniom przekonać większość członków własnej frakcji w parlamencie do wstrzymania się od głosu, co stwarzało możliwość akceptacji tych układów przez wymagana większość posłów. Dalsza kariera polityczna von Weizsäckera toczyła się ze zmiennym szczęściem. W 1974 r. kandydował z ramienia CDU na urząd prezydenta republiki, przegrał jednak z przewodniczącym FDP i ministrem spraw zagranicznych, Walterem Scheelem. Także w czasie następnych wyborów nie miał szczęścia, choć wystawianie go przez CDU świadczyło o pozycji i szacunku dla jego osoby. W 1979 r. został wiceprezydentem Bundestagu. W 1981 r. został zaś wybrany na nadburmistrza Berlina Zachodniego. Sprawował to stanowisko przez trzy lata. Warto pamiętać, że właśnie wtedy miasto stało się schronieniem i bazą dla działalności licznej emigracji solidarnościowej. Nadburmistrz stworzył także specjalnego pełnomocnika do spraw cudzoziemców mieszkających w wolnej części Berlina.
Mimo sprzeciwu swego niegdysiejszego patrona, H. Kohla, von Weizsäcker po rezygnacji prezydenta RFN, Karla Carstensa z ubiegania się o ten urząd po raz drugi, ponownie wysunął swą kandydaturę. Kohl poparł ostatecznie jego kandydaturę, jednak drogi obu polityków zaczęły się wyraźnie rozchodzić. W maju 1984 r. Richard von Weizsäcker już w pierwszej turze został wybrany na szóstego prezydenta republiki. Urząd ten sprawował przez dwie kadencje do 1994. W tym okresie mógł w pełni rozwinąć swoje zdolności. Trzeba przypomnieć, że po 1949 r. władza wykonawcza spoczywała w rękach kanclerza, rola prezydenta została zredukowana do funkcji reprezentacyjnych. Niezależnie od tego, von Weizsäckerowi udało się być aktywnym aktorem na niemieckiej scenie politycznej, w dodatku jako polityk odbierany jako ponadpartyjny, co z roku na rok zjednywało mu coraz większe poparcie i popularność wśród obywateli. Ponadto w oczach Niemców posiadał wszystkie cechy, które przypisywali idealnemu prezydentowi. Był wykształcony, przyjaźnie zdystansowany, poważny, ale też potrafiący uczestniczyć w społecznym dialogu. Kultura osobista, ogłada, zdolności towarzyskie to również cechy potrzebne do sprawowania z powodzeniem urzędu prezydenta. Cieszył się więc autentycznym szacunkiem, co jest we współczesnej polityce bardzo rzadkie.
Duże wrażenie w kraju i zagranicą zrobił już na początku swego urzędowania, wygłaszając 8 maja 1984 r. mowę z okazji 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Nie chodziło tylko o to, że prezydent odniósł się do tego wydarzenia. Von Weizsäcker nie przemówił jako polityk, lecz jako przedstawiciel generacji, która w czasie II wojny światowej była sprawcami, ale także biernymi obserwatorami zła i jego ofiarami. To że zakończenie II wojny światowej było wyzwoleniem dla Niemiec, powiedzieli przed nim już inni, także H. Kohl. Jednak 8 maja mowę wygłosił kapitan w stanie spoczynku, weteran kilku kampanii, ale przede wszystkim żołnierz narodowej klęski. To nie było bez znaczenia, jego słowa brzmiały bardziej wiarygodnie, przemawiały silniej. I mimo iż nie wszyscy zaakceptowali przesłanie prezydenta, mowa wywołała przecież skrajne reakcje, to jej wpływ na poziom debaty w RFN o III Rzeszy i winie Niemców był niebagatelny.
Przez wielu Niemców von Weizsäcker był uważany za przeciwieństwo Helmuta Kohla. Szanowano go za przemyślane wystąpienia o dużym moralnym wydźwięku. Pamiętajmy jednak, że działał na innej płaszczyźnie niż stale potwierdzający swą pozycję na zewnątrz i wewnątrz kanclerz. W okresie zjednoczenia Niemiec 1989/90 von Weizsäcker krytycznie obserwował poczynania Kohla, krytykował go za nieuzasadnione przyspieszanie tempa zmian. Jego obawy budziło zbyt szybkie „wchłanianie“ NRD przez RFN i gospodarcze obietnice składane na wyrost. Z drugiej strony to właśnie on zaproponował uczynienie z Berlina stolicy przyszłych zjednoczonych Niemiec, co – a jest zaskakujące z dzisiejszej perspektywy – początkowo nie znalazło większego poparcia.
Von Weizsäcker był zdecydowanym orędownikiem porozumienia i pojednania z Polską. Wielokrotnie przebywał w naszym kraju, chętnie spotykał się z politykami, ludźmi nauki i kultury. Otrzymał także polskie odznaczenia i wyróżnienia, m. in. w 2011 r. miasto Wrocław przyznało mu honorową profesurę im. Fritza Sterna. Wielokrotnie wypowiadał się na temat polsko-niemieckich relacji. Doceniał walkę Polaków o odzyskanie suwerenności i demokrację. W 1989 r., gdy przez Europę Środkowo-Wschodnią, był zdecydowany uczynić mocny polityczny gest, który miał otworzyć nową epokę. Myślał o spotkaniu w Gdańsku 1 września z wybranym właśnie na prezydenta Polski Wojciechem Jaruzelskim (z którym mimo wszystkich różnic łączyło go doświadczenie wojny ), przywódcą opozycji Lechem Wałęsą i prymasem Józefem Glempem. Z zamierzeń tych nic nie wyszło wskutek sprzeciwu kanclerza. Gdyby stało się inaczej, ciekaw jestem, jak odnosilibyśmy się obecnie do „ikonicznego“ zdjęcia uścisku prezydenta RFN z prezydentem Polski, jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci naszej współczesności. Czy wizerunek ten byłby tak popularny jak fotografia kanclerza RFN i pierwszego niekomunistycznego premiera, wykonana w Krzyżowej na tzw. Mszy pojednania?
Pozwolę sobie jeszcze przytoczyć cytat z rozmowy Richarda von Weizsäkera z dziennikarzem i niemcoznawcą, Adamem Krzemińskim z 2007 r. Von Weizsäcker zapytany, jakie myśli go ogarniają 1 września, gdy przejeżdża granicę polsko-niemiecką? – odparł: „Wspomnienia okropnej przeszłości, ale równocześnie świadomość, że osiągnęliśmy coś, o czym jeszcze nie tak dawno nawet nie śmieliśmy marzyć. Nakazem mojej generacji było stopniowe zaleczanie ran, jakie powstały w wyniku okropnych stosunków polsko-niemieckich, od rozbiorów Polski w XVIII w. aż po niemiecką agresję w 1939 r., która uczyniła Polskę pierwszą ofiarą II wojny światowej, i po okupację, która przerwała dwudziestoletni okres niepodległości“. W innym miejscu dodawał: „(…) Porozumienie i pojednanie z Polską były dla mego pokolenia, i dla mnie osobiście, najważniejszym celem“.
Po odejściu z urzędu prezydenta von Weizsäcker nie zaprzestał działalności politycznej. Aktywnie brał udział w wielu publicznych debatach, był chętnie zapraszanym gościem. Z jego głosem liczono się w kraju i zagranicą. O wielkim poważaniu i szacunku, jakim cieszył się ten wielki mąż stanu, świadczą niezliczone artykuły, informacje w mediach, kondolencje, jakie zamieszczono po Jego śmierci.
Zob. Szyfrogram ambasadora Ryszarda Karskiego do dyrektora Departamentu IV MSZ o rozmowie z sekretarzem Forum Polsko-Niemieckiego o zakończonej wizycie premiera M. F. Rakowskiego w RFN i planowanej wizycie kanclerza H. Kohla w Polsce z 27 stycznia 1989 r. (Dokument nr 10)
Andrzejewski Marek, Od Eberta do Köhlera. Potrety niemieckich prezydentów, Gdańsk 2009.
Eckart Conze, Norbert Frei, Peter Hayes, Moshe Zimmermann, Urząd. Niemieccy dyplomaci w III Rzeszy, tł. Viktor Grotowicz, Wrocław 2014
Gunter Hoffman, Richard von Weizsäcker. Niemieca biografia, tł. Adam Krzemiński, Warszawa 2014
Cornelia Siebeck, »Einzug ins verheißene Land«. Richard von Weizsäckers Rede zum 40. Jahrestag des Kriegsendes am 8. Mai 1985, in: Zeithistorische Forschungen/Studies in Contemporary History, Online-Ausgabe, 12 (2015), H. 1, s. 161-169.
Marek Zybura, The Morality of Power – The Power of Morality. Richard von Weizsäcker as the German National Goog, w: The Fritz Stern Wrocław Professorship, ed. by Elżbieta Opilowska, Wrocław 2012, s. 17-26.