Jak przedstawić nieprzedstawialne? Jak opisać nieopisane? Jak odczytać nieodczytane? Te pytania zadawałem sobie w czasie pobytu w trzech miejscach pamięci związanych ze zbrodniami. Każde z miejsc robi to w inny sposób. Każde chce przybliżyć miejsce zbrodni, ofiary, ale i katów, apeluje o pamięć.
Augustów – Piaśnica – Las Szpęgawski
Od wielu dekad toczy się debata wśród specjalistów, ale i obywateli na temat upamiętnienia miejsca masowych zbrodni. Jeśli jeszcze istnieją miejsca z historycznymi pozostałościami, nie stanowi to większego problemu. Należy je otoczyć ochroną, można dodać wystawę, a w niej np. z podejścia narracyjnego przejść do partycypacyjnego. Nie ma tu zresztą nic zaskakującego.
Wraz z odejściem pokolenia świadków/uczestników, rośnie potrzeba przekazania nie tylko wiedzy, ale także wywołania odpowiednich emocji. Tylko w ten sposób można zawalczyć o pamięć, utrwalić ją w następnych pokoleniach. Oczywiście, powstaje pytanie, o jakie emocje chodzi i co one mają uruchamiać w społeczeństwie.
W przypadku miejsc zbrodni nie posiadających oryginalnych budynków lub innych obiektów, wykorzystanie samej przestrzeni, w której niegdyś rozegrały się niewyobrażalne tragedie, stanowi ogromne wyzwanie. By ukryć zbrodnie jeszcze w czasie II wojny niszczono masowe mogiły, palono zwłoki, na dołach grzebalnych sadzono lasy, budowano osiedla i obiekty przemysłowe.
Jak przedstawić nieprzedstawione w formie materialnej? Jak opisać nieopisane? Jak odczytać nieodczytane? Na trzech przykładach chcę zilustrować wysiłki udzielenia odpowiedzi na te pytania. Są to Augustów, Piaśnica oraz Las Szpęgawski.
Augustów
Kilka tygodni temu otwarty został Dom Pamięci Obławy Augustowskiej. Ponieważ w tym tekście nie zajmuję się faktami z przeszłości, lecz formami upamiętnienia, odsyłam zainteresowanych do literatury przedmiotu. W tzw. Domu Turka, przedwojennej popularnej cukierni, ulokowały się w latach 40. XX w. agendy apartu bezpieczeństwa kolejnych okupantów. Po kapitalnym remoncie umieszczono tu pierwszą tak dużą wystawę o radzieckiej akcji pacyfikacyjnej.
Twórcy wystawy stanęli przed dużym wyzwaniem, jak ukazać miejsca zbrodni (tzw. doły śmierci), których lokalizacji nie udało się potwierdzić (prawdopodobnie znajdują się na niedalekim terytorium Białorusi). Wybrano rozwiązanie, które moim zdaniem przekonuje.
W części wystawy między pokazaniem wydarzeń a ich upamiętnieniem stworzono osobne pomieszczenie, w którym wykorzystano dwa wielkoformatowe ekrany. Na pierwszym odczytywane są alfabetycznie kolejne nazwiska ofiar, na drugim przesuwa się ich wykaz. Pierwszy ekran służy indywidualizacji ofiar zbrodni, drugi oddaniu ich masowego charakteru. Tłem jest las i jeziora, charakterystyczne elementy tutejszego krajobrazu. Wśród dźwięków puszczy brakuje śpiewu ptaków, choć przecież las zwykle jest ich pełen. Ich eliminacja ma zbudować wrażenie nieobecności i straty.
W sąsiedztwie Domu znajduje się instalacja artystyczna w postaci stalowych płyt symbolizujących las. Umieszczono na nich zweryfikowane dotąd nazwiska ofiar. W przyszłości zapewne pojawią się kolejne.
Piaśnica
Działania komemoratywne w Lesie Piaśnickich nie zakończyły się. To swoisty work in progres, w którym postawienie monumentalnego kamiennego pomnika jeszcze w latach 50. XX w. było nie tylko zwieńczeniem, co otwarciem. Związane z epoką ograniczenia symboli (np. brak krzyża) i form przekazu spowodowały, że prze dekady istniała przestrzeń do rozmaitych działań, przede wszystkim aktów pamięci indywidualnej, nieoficjalnej.
Głębiej w lesie, bliżej miejsc masowych zbrodni, pojawiła się kaplica, z biegiem z czasu rozbudowywana. Na jej ścianach wypisano następnie znane nazwiska ofiar. Początkowo masowe groby miały prostą budowę, niski granitowy murek, proste niewielkie tablice. Tylko gdzieniegdzie można było dostrzec nazwiska pomordowanych, m. in. na krzyżach fundowanych przez rodziny ofiar.
W ostatnich latach obserwować można dynamiczne „zagospodarowywanie” przestrzeni obiektami i przekazami wpisanymi w narodowy i katolicki sposób ujmowania polskiej martyrologii. Odwiedzających to miejsce wita wystawa plenerowa poświęcona Zbrodni Pomorskiej. Proste miejsca pochówku systematycznie zamienia się na wystawne pomniki z bazaltu. Pojawiły się nazwiska, fotografie w porcelanowych owalach. W niektórych punktach kompleksu umieszczono naturalistyczne figury symbolizujące różne kategorie ofiar.
W centrum znajduje się Pieta oraz dużych rozmiarów figura Jana Pawła II, jak się wydaje zmierzającego ku niej, by oddać hołd. W kaplicy umieszczono ponadnaturalnych rozmiarów przedstawienia symbolizujące pomordowanych, w tym błogosławioną matkę Kotowską.
Nie ukrywam, że przechodząc od jednego miejsca do drugiego miałem mieszane wrażenia, pewnego chaosu z jednej strony, a z drugiej presji konkretnego, naturalistycznego przedstawienia, nie pozostawiającego za wiele miejsca na symbol i jego własną interpretację. W moim odczuciu całość kompozycji upamiętnień (o ile to odpowiednie słowo, bo powstaje ona etapami i chyba w sposób swobodny) nie sprzyja zadumie w ciszy.
Wielość obiektów i mnogość przekazów słownych o różnej tematyce (teksty religijne, informacyjne, quasi programowe) wydają się niemożliwe do głębokiego i całościowego przyswojenia przez zwiedzającego. Miejsce pamięci jest jednak odbiciem autentycznej i głębokiej potrzeby oddania hołdu, realizowanej autonomicznie przez lokalną społeczność i jej liderów.
Las Szpęgawski
Inaczej jest w Lesie Szpęgawskim. Obok wcześniej już oznaczonych mogił zbiorowych powstała niedawno instalacja artystyczna, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zachęca również do refleksji i zadumy, ale w inny sposób niż figuratywne przedstawienia z Piaśnicy.
Autorka projektu wykorzystała prosty pomysł. W centrum upamiętnienia umieszczono ponad 110 betonowych kolumn, które przypominają pnie drzew. Wybrano do tego porowaty beton, który może przywodzić na myśl korę. Po wkroczeniu do tego lasu z betonu mamy wrażenie wejścia w labirynt. Mamy też poczucie zagubienia, pewnego dyskomfortu. Szukamy drogi wyjścia, natykając się na betonowe quasipniaki, na których umieszczono nazwiska pomordowanych.
Ten zabieg przypomina mi nieco ideę pomnika ofiar holokaustu w Berlinie. Użyto tam betonowych bloków przypominających piętrzące się nagrobki, które także tworzą labirynt. Powstaje wrażenie niepewności, zagubienia, świadomości śmierci (co nie wyklucza jednak takich zachowań, jak próba organizacji na płytach małego pikniku przez niektórych turystów…).
Instalacja szpęgawska poprzez umieszczenie nazwisk ofiar nie pozwala jednak zapomnieć, o co w niej chodzi, czy w swej istocie jest – nie abstrakcyjną kompozycją, a właśnie upamiętnieniem ofiar bestialstw. Tutaj także zaakcentowano zadanie dalszego wydobywania z niepamięci nazwisk kolejnych ofiar – czekają na nie puste jeszcze miejsca na betonowych karpach, symbolizujących ścięte drzewa.
Przekaz słowny jest na tle przypadku piaśnickiego bardzo ograniczony, ale poruszający, jasny i – co ważne – przywołujący nie tylko polskie ofiary.
Przestrzenie śmierci. Próba podsumowania
Trzy różne przestrzenie, trzy różne przedstawienia. Wspólne dla nich jest dążenie do upamiętnienia masowej tragedii przy nadaniu jej niejako indywidualnych rysów konkretnych ofiar. Muszę przyznać, że pierwszy i trzeci przypadek (Augustów i Las Szpęgawski) wywarły na mnie największe wrażenie.
Indywidualizacja śmierci łączy się w każdym z nich z jej przerażającą masowością (oczywiście zbrodnie niemieckie z 1939-1945 r. swą skalą wielokrotnie przewyższają Obławę Augustowską). Upamiętnienia powinny pozostawiać przestrzeń do własnej interpretacji, przemyślenia, refleksji.
Dosłowność taka, jak w Piaśnicy, zmusza nie tylko do pochylenia się nad tragedią, ale także skłania do rozmyślań nad kwestiami estetycznymi, artystycznymi, ich związkami z potrzebami społecznymi.
Więcej zdjęć zob. Kamienny las.