Rzekomy zakaz pokazywania za Odrą filmu o Związku Polaków w Niemczech (ZPwN) wywołał nową burzę w szklance wody. TVP Info wyemitowała szereg wypowiedzi na ten temat. Odnoszono się w nich również do położenia Polaków w Niemczech. O filmie napiszę przy innej okazji (usunięto z YouTube kopię!). Dziś odniosę się do wypowiedzi posłanki PiS, przewodniczącej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, Anny Schmidt-Rodziewicz. Szkoda, że posłanka wcześniej nie poradziła się choćby Biura Analiz Sejmowych. Miała bowiem okazję do znaczącego poszerzenia swej wiedzy, z której niesłusznie nie skorzystała.
Kilka dni temu jeden z moich byłych doktorantów zamieścił na Facebooku link do filmu o Związku Polaków w Niemczech, co wywołało szereg niemiłych dla niego reakcji. W efekcie wpis skasował. Co stało się przyczyną tych ataków? Szukając więcej informacji o owym filmie i zamieszaniu wokół niego, natknąłem się na wypowiedź w TVP Info posłanki PiS, Anny Schmidt-Rodziewicz, stojącej na czele sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Powiedziała ona m. in.:
Posłanka, niestety, nie zna historii powojennego niemieckiego prawa i wprowadza dziennikarzy oraz widzów w błąd. O tym problemie przed laty pisał już prof. Stanisław Żerko. Wypada w tym miejscu zacytować fragment jego artykułu w „Rzeczpospolitej” z 2010 r. pt. „Polacy w Niemczech – wątpliwa mniejszość“:
Warto przypomnieć, że status Polaków w Niemczech w okresie międzywojennym nie był sprawą oczywistą. Wprawdzie Traktat Wersalski zobowiązywał Niemcy do ochrony mniejszości narodowych, Republika Weimarska nie opracowała żadnych ustaw regulujących ten problem. Narodowości zamieszkałe w Niemczech nie były więc określane pojęciem mniejszości, lecz „obcojęzycznych części narodu“ (fremdsprachige Volksteile). Takiego określenia użyto w konstytucji Republiki Weimarskiej w artykule 113 (cytuję za oryginałem):
Temu artykułowi nie towarzyszyły żadne przepisy wykonawcze. W tym przypadku mamy więc do czynienia z formą deklaracji charakterystycznej dla tego typu dokumentów, trudno jednak mówić o związku z prawami mniejszości. Państwo gwarantowało ogólne prawa grupowe, wykluczało się jednak z aktywnego udziału. Grupy narodowe mogły zatem rozwijać się na podstawie ogólnego prawa do stowarzyszeń (Vereinsrecht). Nie wynikało z tego jednak zobowiązanie państwa do aktywnego wspierania ich działalności kulturalnej. O tej złożonej sytuacji Polaków i innych narodowości w Niemczech pisał w 1929 roku sekretarz generalny i kierownik naczelny Centrali ZPwN, Jan Kaczmarek w czasopiśmie dla mniejszości „Kulturwehr“:
Należy podkreślić, że to na tej ogólnikowej podstawie prawnej powstał ZPwN, jedna z najbardziej zasłużonych organizacji polskich działających w Niemczech okresu międzywojennego.
Zatem poza artykułem konstytucji nie ma innego dokumentu, który by gwarantował ówczesny status mniejszości. Istnienie organizacji nie może być wszakże mylone z narodowym statusem grupy. Ponadto należy przypomnieć,
że myśl o aktywnym wspieraniu mniejszości narodowych w zachowaniu ich tożsamości upowszechniła się w prawie międzynarodowym dopiero po 1945 roku.
Kolportowanie informacji o utrzymywaniu w mocy hitlerowskiego dekretu w dzisiejszych Niemczech jest co najmniej nieświadomym wprowadzaniem opinii publicznej w Polsce w błąd. Jeśli więc coś tu faktycznie szokuje i uchodzić może za kuriozalne, to poziom niewiedzy ze strony osoby kierującej pracami ważnego ciała parlamentarnego. Wypada przy tym mieć nadzieję, że rzeczywiście chodzi tu jedynie o niewiedzę.
Zob.
Stanisław Żerko, Polacy w Niemczech – wątpliwa mniejszość, „Rzeczpospolita“, 25.03.2010.
Andrzej Kaluza, Analyse: Zum Minderheitenstatus der polnischsprachigen Migranten in Deutschland, „www.bpb.de“, 2.11.2011.
Rechte der polnischen Minderheit im Deutschen Reich, „www.bundestag.de“, 2016.
O, mój stary artykuł cytowany. Miło mi. Podtrzymuję tam zawarte stwierdzenia.