Początek wakacji stoi – mimo wszystko – pod znakiem różnych wyjazdów. Z dalekich podróży w tym roku jednak zrezygnuję. Postanowiłem wybrać kierunki bliższe. W sposób bardziej konsekwentny niż było dotąd chcę poznawać nowe miejsca na Dolnym Śląsku lub też wracać do tych niewidzianych od wielu lat. W części z nich ostatni raz byłem w studenckich czasach, kiedy odbywaliśmy wraz z naszymi wykładowcami wycieczki studyjne.
Blask Krzeszowa
Z wielką ciekawością wybrałem się ostatnio do Krzeszowa, wspaniałego przykładu śląskiego baroku sakralnego. Pamiętam go z końcówki lat 80. XX w. jako miejsce dość zaniedbane, domagające się prac restauracyjnych. Tamten Krzeszów i dzisiejszy to jakby dwie różne miejscowości, co doskonale pokazuje, ile udało się dobrego zrobić na polu ochrony zabytków w okresie III RP.
Kompleks jest pięknie odrestaurowany, otoczony zadbaną zielenią (może poza obszarem parkowo-ogrodowym za zabudowaniami klasztornymi, który aż prosi się o rewaloryzację).
Dobra organizacja biura turystycznego zachęca do wielogodzinnego poznania. Pomocą są pięknie wydane przewodniki tradycyjne i audio. W Krzeszowie spędziliśmy pięć godzin i nie wszystko udało nam się zwiedzieć, choć przemierzyliśmy bazylikę od wieży i strychu po podziemia. Via crucis czeka na następną wizytę.
Zgrzytliwa rzeczywistość
Nawet jednak w tak pięknym miejscu, pełnym historii i wspaniałych dzieł (w tym pędzla Willmanna!), ponadczasowym w pewnym sensie, nie dało się uciec od naszej zgrzytliwej rzeczywistości. Znajdujemy się w kulminacyjnym okresie kampanii prezydenckiej.
Mimo zaleceń ze strony Episkopatu, parafialni włodarze duchowni w różnych miejscach kraju nie mogą się oprzeć przed politycznymi manifestacjami. Są one zresztą ściśle pod względem politycznym ukierunkowane.
Także w Krzeszowie, na terenie kompleksu bazyliki zawisł baner reklamujący obecnego prezydenta kraju, walczącego o reelekcję. To naprawdę niepotrzebny zgrzyt w miejscu, które nominalnie jest wspólne i otwarte dla wszystkich, czy to pielgrzymów, czy weekendowych turystów.
Nowoczesne przewodniki
Podczas zwiedzania bazyliki i innych obiektów z zakupionymi przewodnikami w ręku koncentrowałem się na zawartych w nich opisach zabytków. Dokładniejszą lekturę zaplanowałem sobie na wieczór. Mamy do dyspozycji popularny niewielki przewodnik i porządne kilkusetstronicowe opracowanie1.
Każda z publikacji sprawia bardzo profesjonalne wrażenie, jest dobrze zilustrowana, fachowo napisana. Rys historyczny jest wyczerpujący, obejmuje najważniejsze wydarzenia, daty i osobistości istotne dla dziejów Krzeszowa.
W jednym przypadku można jednak odnieść wrażenie, że celowo zrezygnowano z zamieszczenia nazwiska czołowego polityka, który zapisał się w dziejach tego wspaniałego zabytku. Jest to postać związana z ważnym wydarzeniem dla współczesności kompleksu, na tyle ważnym, że wymienianym kilkakrotnie w obu wydawnictwach2.
Małe gumkowanie historii
Autorzy podają, że w 2004 roku opactwo znalazło się decyzją prezydenta RP na prestiżowej liście Pomników Historii. Nazwiska prezydenta RP, który dokonał odpowiedniego wpisu jednak nie podano, a przypomnę, że był nim Aleksander Kwaśniewski.
Trochę to razi, zwłaszcza że tak wiele innych postaci mniej lub bardziej związanych z Krzeszowem wymieniono z imienia i nazwiska. W dodatku krzeszowski kompleks przez dekady – i słusznie – korzystał w dziele renowacji ze wsparcia pochodzącego z wielu źródeł, a u władzy były tedy różne siły polityczne…
Takie – chyba jednak nieprzypadkowe – pominięcie budzi co najmniej zdziwienie, a może nawet niesmak. Wygląda na całkiem świecką małostkowość, którą krytyczny obserwator połączyć łatwo może ze wspomnianym politycznym zaangażowaniem w postaci wyborczej reklamy PAD.
Przypisy: