W kościele San Pietro w Portovenere, niewielkiej miejscowości w Ligurii, warto na chwilę usiąść w ławce. Wnętrze średniowiecznej świątyni daje kojący cień (słońce praży niemiłosiernie) i chwilę odpoczynku od wszechobecnego tłumu. Wystarczy przymknąć na moment oczy, by wyobrazić sobie różne historie, które się tu rozegrały lub mogły rozegrać.
Do Portovenere, części Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO (wraz z Cinque Terre oraz położonymi w pobliżu wyspami Palmira, Tino i Tinoretto), najlepiej dostać się autobusem lub statkiem. Autobus wyjeżdża z sąsiedniego miasta La Spezia i w ciągu pół godziny pokonuje pełną zakrętów drogę (jazda samochodem nie ma sensu, podobnie jak w innych miejscowościach obleganych przez turystów, trudno tu znaleźć miejsce do zaparkowania, nie wspomnę już o wysokich opłatach).
Wita nas ściana różnokolorowych domów, na których wywieszono – a jakże – flagi Ligurii, a gdzieniegdzie i … pranie. To niewielkie miasteczko powstało już w połowie I stulecia p.n.e. (nazwa rzymska Veneris Portus). Jest strategicznie położone u wylotu zatoki La Spezia. I to przede wszystkim decydowało o jego znaczeniu, a nie tylko malownicze wybrzeże i lazurowa woda, dziś ściągająca tu tłumy. W kolejnych stuleciach dzieje miejscowości bardziej wyznaczał Mars niż jej patronka Wenera/Wenus. Osada przechodziła z rąk do rąk, głównie rywalizujących ze sobą republik śródziemnomorskich, Genui i Pizy. Po raz kolejny stawiano umocnienia obronne, odbudowywano ze zniszczeń kościoły i domy.
Do dzisiaj zachowała się górująca nad miejscowością twierdza (XV-XVII w.) oraz dwa średniowieczne kościoły San Pietro (budowany w latach 1256-1277) oraz San Lorenzo (zbudowany w latach 1116-1494). Miejscowość zachowała średniowieczny układ ulic. Słynie też z przepięknej zatoki i licznych grot. Szczególny podziw wzbudzały one u romantycznych poetów. Jedna z nich nazywana jest grotą Byrona (byli tu także inni romantycy, jak Shelley, który stracił życie w katastrofie morskiej u wybrzeży Ligurii). Piękno natury, mimo powszechnego turystycznego tumultu, jest nadal porażające. A lazur wody oszałamia nieodmiennie przybyszy znad północnych mórz.
I choć miast współczesnej rzeźby dość przysadzistej i obfitych kształtów Matki Natury, którą posadzono przy skalnej ścianie, wolelibyśmy zapewne ujrzeć starożytną boginię miłości o nienagannej sylwetce z … marmuru, każdemu nawet mimo woli wyrywa się tu westchnienie nad pięknem świata i siłą kreacji przyrody. Jak to często bywa we Włoszech dochodzimy do wniosku, że człowiek nic tu nie zepsuł, raczej swymi dziełami, nadał ostateczny kształt wspaniałemu krajobrazowi.
Miejscowość, podobnie jak pobliskie duże miasto i stolica prowincji, La Spezia, zapisało się też w dziejach „aliji“, emigracji Żydów po 1945 do Palestyny. W tutejszych stoczniach dostosowywano statki handlowe do przewozu pasażerów, m.in. United Nations i Exodus (do sprawy tej wrócę w kolejnym wpisie).