Telewizja niemiecka MDR wyemitowała ciekawy dokument poświęcony karierom byłych nazistów w NRD. Jeszcze dzisiaj można spotkać się ze zdaniem, że w NRD nie było żadnych nazistów, a jeśli takich zdemaskowano, spotykała ich zasłużona kara. Naturalnie w zdaniu tym można odnaleźć echa antyfaszystowskiej legendy NRD, którą przez cały okres istnienia forsowały władze tego państwa. Całe odium przeszłości spaść miało na kapitalistyczną RFN. To właśnie ona miała nie chcieć i nie umieć rozliczyć nazizmu. Film podejmując tą problematykę, rozprawia się z jeszcze żywymi mitami.
Po zakończeniu działań wojennych w Radzieckiej Strefie Okupacyjnej znalazło się ok. 1 mln b. członków NSDAP (na ok. 17 mln mieszkańców). Początkowo władze radzieckie strefy w sposób rygorystyczny rozprawiały się z byłymi nazistami. Radzieckie Trybunały Wojskowe skazały ok. 80 tys. osób na karę długoletniego więzienia. Jednak sposób przeprowadzenia procesów, kwestie indywidualnej winy pozostawiały wiele do życzenia. Brak było jasnych kryteriów, nie zawsze przejmowano się materiałem dowodowym. Często nad względami ukarania rzeczywistych zbrodniarzy, brały górę względy polityczne, rozprawienie się z niekomunistyczną opozycją, czy pozyskanie współpracowników przy budowie satelickiego państwa.
W 1948 roku uznano denazyfkację za zakończoną, jednak w obozach specjalnych nadal przetrzymywano sporo więźniów. Po utworzeniu NRD większość spraw przekazano nowym władzom, punktem kulminacyjnym były tzw. procesy waldheimskie przeciwko zbrodniarzom nazistowskim. Procesy te miały charakter pokazowy a ich efekt był z góry zaplanowany. Dzisiaj wiadomo, że wśród skazanych znajdowały się także osoby niewinne lub biernie wspierające reżym narodowosocjalistyczny (Mitläufer). Nie zmienia to postaci rzeczy, że – w przeciwieństwie do RFN – w NRD skazano więcej zbrodniarzy.
Denazyfikacji poddano także wszystkie urzędy i instytucje. Często wykorzystywano to propagandowo przeciwko drugiemu państwu niemieckiemu, w którym od czasu do czasu ujawniano polityków czy działaczy z wstydliwą karta z czasów III Rzeszy. Proces ich usuwania w RFN nie był tak zaawansowany, swoją rolę odgrywały wewnętrzne uwarunkowania i potrzeby różnych instytucji, skłaniające do chronienia „swoich”. NRD mogła się więc stylizować dość łatwo na państwo z założenia antyfaszystowskie. Autorzy filmu dokumentalnego „Kariery w NRD“, który wyemitowała telewizja MDR, nie poprzestali jednak jedynie na pokazaniu procesu denazyfikacji i rodzenia się mitu antyfaszystowskiego. Interesowała ich przede wszystkim odpowiedź na pytanie, jak faktycznie wyglądał proces denazyfikacji, czy poważnie traktowano problem ścigania i karania zbrodniarzy nazistowskich, którzy – często pod przybranym nazwiskiem – nadal wykonywali swój zawód, byli częścią tego państwa i społeczeństwa.
Należy podkreślić, że na pytania te odpowiedziano bardzo szeroko. W filmie zabrali głos świadkowie wydarzeń, historycy, psycholodzy i inni. Od 1949 roku antyfaszyzm był jednym z filarów ideologii nowego państwa. Propagowano go wszędzie i na każdym kroku. Był tematem w filmie, literaturze, w szkole, a nawet w komiksie (w filmie zwrócono na niego uwagę jako na jedną z form kształtowania postaw młodzieży). W szkołach organizowano wystawy, w zakładach wiece. Często można było spotkać slogan: „Nigdy więcej wojny, nigdy więcej faszyzmu“.
Antyfaszyzm był instrumentem władz państwowych, który łatwo można było wykorzystywać również w polityce zagranicznej. Przykładem niech będzie uzasadnienie konieczności budowy muru berlińskiego w 1961 roku jako „antyfaszystowskiego wału obronnego”. Ponadto NRD chciała się też jednoznacznie oddzielić od „imperialistycznej i kapitalistycznej“ RFN, jako sukcesorki III Rzeszy. Wprawdzie zarzucano, i słusznie, wielu wysoko postawionym urzędnikom nad Renem ich nazistowską przeszłość, jednak nad Łabą dokonano absolucji generalnej, problemu winy – zwłaszcza publicznie – nie stawiano. W filmie wypowiadają się na ten temat byli pracownicy służby specjalnej, STASI, którzy gromadzili materiały na ten temat, prowadzili różne działania operacyjne. Ta część filmu jest bardzo interesująca. Warto wsłuchać się w ich wypowiedzi. Mimo upływu lat i postępu badań, do dzisiaj nie chcą przyjąć do wiadomości oczywistych i potwierdzonych faktów, publikują własne wersje historii (ten ostatni problem podejmowałem już jakiś czas temu w kontekście rzekomych działań wywiadu zachodnioniemieckiego w stosunku do Polski w latach 50.).
Film wart jest uwagi i upowszechnienia. Pokazuje, że kwestia ścigania i ukarania zbrodniarzy nie ograniczała się tylko do RFN. Jednak NRD z racji swej ideologii mogła instrumentalizować ten problem, co też chętnie czyniła. W okresie istnienia tego państwa 14 osób skazano za popełnione zbrodnie na śmierć. Inne otrzymały niewielkie wyroki, albo – właśnie ze względów politycznych – nigdy nie zostały przed sądem postawione i osądzone (przykładem jest jest przedstawiona w filmie sprawa Heinza Bartha z 1983 r.)
Trochę jak z petainistami we Francji.