Przed kilku laty opublikowałem artykuł na temat ówczesnych relacji polsko-niemieckich. Stwierdziłem w nim, że polityka symboli skończyła się. Tak mi się wydawało. Byłem przekonany, że wieloletnia intensywna współpraca i sieć wymiany uporają się z „fatalizmem wrogości“, a oba państwa w przyszłości będą kooperować na normalnych, sąsiedzkich warunkach. Dzisiaj przyznaję, że myliłem się. Moje podejście było zbyt… technokratyczne? Nadal potrzebujemy symboli. Być może pomnik poświęcony polskim ofiarom II wojny światowej spełni taką rolę.
Czy tylko w spiżu?
Przed kilkoma dniami zrobiłem małą sondę wśród studentów historii na temat polskiego pomnika w Berlinie. Interesowała mnie odpowiedź na trzy pytania: czy taki pomnik powinien powstać, jeśli tak, to gdzie i co ma wyrażać? Odpowiedzi nie zaskoczyły mnie, prezentowały różne sposoby widzenia, ale też potwierdziły konieczność wszczęcia poważnej debaty na ten temat.
Pomnik, który straszy
Pomnik żołnierza polskiego i niemieckiego antyfaszysty (Denkmal des polnischen Soldaten und des deutschen Antifaschisten) w centrum Berlina-Friedrichshain w tzw. zwykły dzień gromadzi młodych entuzjastów jazdy na rolkach lub deskorolkach. W internecie aż roi się od stron na ten temat. Jedynie w dni rocznicowe miejsce to zmienia się na kilka chwil i przypomina o swym faktycznym przeznaczeniu. Zabawa usuwa się w cień, na scenę wkracza powaga, wręcz celebra. Nie ulega wątpliwości, że pomnik ten należy do instalacji, które już dawno przestały odgrywać rolę na mapie świadomości i pamięci związanych z relacjami polsko-niemieckimi. Nie jest to powszechnie akceptowane. Od kilku już lat czynione są starania, by zmienić ten stan zapomnienia i nieprzystawalności tego obiektu do obecnych czasów. Pojawiły się m. in. koncepcje, by w tym miejscu utworzyć centrum spotkań polsko-niemieckich.
Polonia non leguntur? A może inaczej: historycy do biblioteki!
Z pewnym opóźnieniem przeczytałem artykuł Pawła Żytyńca pod wymownym tytułem: „Polonia non leguntur” (\”Tygodnik Powszechny\”, 2013, nr 20, s. 26–27). Zastosowane w artykule uogólnienia i wnioski wymagają uzupełnienia. A swoją drogą czasem wystarczą konwencjonalne oceny, mówiące wprost o nieuctwie i ignorancji, w tym przypadku twórców serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Czy konieczne jest tu szukanie tzw. drugiego dna?
Budynek symbol
Jedna z pierwszych debat historycznych, do jakich doszło po zjednoczeniu Niemiec, dotyczyła sprawy upamiętnienia niemieckich ofiar wojny i nazistowskiej dyktatury w stolicy zjednoczonego państwa. Pomimo licznych przeciwników w 1993 r. kanclerzowi H. Kohlowi udało się stworzyć centralne miejsce pamięci w Neue Wache (Nowy Odwach) przy prestiżowej ulicy Unter den Linden. Spory i dyskusje z pierwszej połowy lat 90. XX wieku nie wygasły właściwie do dziś. Powracają co jakiś czas, zwłaszcza na temat osobnego upamiętnienia ofiar wypędzeń i wysiedleń. Należy pamiętać, że w \”Nowym Odwachu\” jest także mowa i o tej grupie. Czy tworzenie kolejnych miejsc tego typu jest potrzebne? Jeśli tak, to komu?