Apel Zrzeszenia Historyków i Historyczek Niemiec w sprawie błędnego użycia określenia \”polskie obozy koncentracyjne\” spotkał się ze stosunkowo żywym odzewem w Polsce. Po publikacji na temat apelu w \”Gazecie Wyborczej\” wywiązała się dyskusja z udziałem różnych mediów, tradycyjnych i internetowych. O niemieckiej inicjatywie wypowiadali się politycy, historycy oraz dziennikarze. Pod każdym z doniesień prasowych w internecie pojawiło się sporo postów. Niemieckie media nie zareagowały tak żywo, ale warto odnotować kilka wystąpień. Pierwsze informacje przekazało radio, wywiady z przewodniczącym Zrzeszenia, prof. Martinem Schulze-Wesselem wyemitowały dwie duże rozgłośnie. Dwa dni później głos zabrał prestiżowy dziennik \”Frankfurter Allgemeine Zeitung\”. Zrzeszenie rozesłało również apel do swych członków. W ostatnich dniach zgłosiło się kilku z nich z pytaniami o dodatkowe informacje. Apel więc odniósł pewien skutek, na ewentualne głębsze efekty będzie trzeba jednak poczekać. Jutro ukaże się w „Kulturze Liberalnej\” mój komentarz na temat apelu i reakcji pt. \”Temida w służbie Klio?\”. Poniżej wykaz reakcji mediów na wystąpienie historyków niemieckich.
Na otarcie łez?
W tych dniach do dystrybucji w Niemczech jako pak DVD trafił miniserial \”Nasze matki, nasi ojcowie\”. Jego projekcja wywołała oburzenie w Polsce, na twórców filmu spadły gromy. Sprzeciw polskiej publiczności wywołało zwłaszcza ukazanie Armii Krajowej i jej negatywnego stosunku do Żydów. Producent filmu przygotował pospiesznie dokumentację o polskim ruchu oporu w czasie II wojny światowej. Film oraz dokument można teraz zobaczyć razem w wersji poszerzonej.
„Nasze matki, nasi ojcowie” w sądzie
Takiego obrotu sprawy chyba nie przewidział producent filmu, \”Nasze matki, nasi ojcowie\”. Dzisiaj prasa doniosła o pozwie, jaki przeciwko producentowi i stacji telewizyjnej ZDF złożył w krakowskiej instancji Temidy Światowy Związek Żołnierzy AK i jeden z kombatantów. Strona skarżąca domaga się przeprosin we wszystkich telewizjach, gdzie film był emitowany. Żądają także przekazania informacji, że jedynymi odpowiedzialnymi za holokaust byli Niemcy. Aż w końcu żądają usunięcia z opasek noszonych przez aktorów w filmie znaku graficznego AK. Osoby, które uważają że ich prawa czy dobre imię zostały naruszone mają oczywiście otwartą drogę do takich działań. Czy jednak odniesie to żądany skutek? Kolejna kwestia to czas rozpatrywania przez sąd tego typu sprawy. Serial został zakupiony przez telewizje wielu krajów i emisji filmu nie będzie można zatrzymać.
Tydzień z wojną
W pamięci mam niedawne dyskusje w Polsce o niemieckim miniserialu \”Nasze matki, nasi ojcowie\”. Nie ma potrzeby przypominać głównych wątków, są one dobrze znane i bez kłopotu można znależć w internecie odpowiednie materiały. Wypada jedynie stwierdzić, że krytyka ze strony polskiej wywołała u naszego sąsiada za Odrą wpierw zdziwienie, potem jednak głębszą refleksję. Twórcy filmu postanowili stworzyć film dokumentalny, który miał pokazać Polskę w czasie II wojny światowej, zwłaszcza powstanie i rozwój Polskiego Państwa Podziemnego. Film ten uznano za konieczne uzupełnienie do prezentowanego wsześniej miniserialu. Pozytywnie oceniono go w Polsce. I na tym cała awantura zapoczątkowana mało udanym serialem się zakończyła. Minęło kilka tygodni. Kobieta w Berlinie, która skupia główne publiczne telewizje obszaru niemiecko-języcznego, jak ZDF, ORF, SF i ARD, w tygodniu poprzedzającym wybuch II wojny światowej przygotowała osobny Kobieta w Berlinie, w którym nadane zostaną filmy fabularne i dokumentalne poświęcone wojnie. Żadne z polskich mediów – tak krytycznie, ale i wybiórczo jak się okazuje, śledzących meandry niemieckiej polityki historycznej – nie odnotowały tego przedsięwzięcia. A jest ono bardzo ciekawe.
Czy tylko burza w szklance wody?
W przypadku niemieckiego filmu dokumentalnego \”Walka o przeżycie. Polska pod okupacją niemiecką\” mamy do czynienia z wyjątkową produkcją. Powstał on jako reakcja na oburzenie ze strony polskiej po emisji niemieckiego miniserialu \”Nasze matki, nasi ojcowie\”.