Dni świąteczne pozwalają na sięgnięcie po książki, które się kupiło jakiś czas temu, ale z różnych powodów, najczęściej braku czasu, odłożyło się na później. O moim biurku i jego otoczeniu wolę nie pisać, sterty nieprzeczytanych książek piętrzą się wokół od miesięcy. Coraz częściej kupuję także książki elektroniczne. Nie zabierają miejsca, można do nich sięgnąć w każdej chwili. Wczoraj przeczytałem książkę spoza tzw. branży. Nie będzie w tym wpisie nic o zawiłościach relacji polsko-niemieckich, problemach pamięci i jej wyrażania w przestrzeni publicznej itp. Autorem książki jest bloger, Tomek Tomczyk. Jej zawartość trafnie streścił w trzech użytych w tytule słowach: pisz, kreuj, zarabiaj. Książkę przeczytałem jednym tchem. Lektura ciekawa i pożyteczna. Nawet osoby niewiele mające do czynienia na co dzień z blogiem, dowiedzą się wiele o elektronicznym świecie, bardziej obeznani znajdą kilka pomysłów na stworzenie własnego bloga lub ulepszenie już istniejącego. Być może lektura zachęci ich też do wykorzystania bloga w kontaktach biznesowych, a z pewnością uwrażliwi ich na tego typu kontakty.
Być może muszę już teraz przyznać, że nie odrobiłem zadań domowych. Nie wiem, kim jest autor książki. Wcześniej o nim nie słyszałem, nie znam żadnego napisanego przez niego tekstu. Dlaczego więc sięgnąłem po książkę Tomka Tomczyka? Co mnie do tego skłoniło? Przede wszystkim dlatego, że od kilku miesięcy zamieszczam teksty na własnym blogu. Utworzenie go potraktowałem jako eksperyment, odskocznię od \”prozy\” uczelnianego życia. Zamieszczam na nim różne teksty. Czasami jest to jeden tekst w tygodniu, czasami więcej. Pisanie bloga nie jest moim głównym zajęciem, czy też sposobem pozyskiwania środków finansowych. Mój blog określę jako naukowy lub też taki, który ma takie ambicje. Dużą satysfakcję sprawia mi, że ktoś na niego zagląda i czyta moje teksty, czasami napisze komentarz. Niektóre teksty ukazały się w prasie, inne były tam cytowane.
Książkę Tomczyka przeczytałem, by coś więcej dowiedzieć się o polskiej blogosferze, jak funkcjonuje, kim są autorzy. I nie zawiodłem się. Autor jest aktywnym i doświadczonym blogerem, który w środowisku jest obecny już od kilku dobrych lat. Jego książkę można więc czytać jako historię rozwoju tego medium z wszystkimi plusami i minusami. Publikacja Tomczyka składa się z pięciu części: w pierwszej przedstawił mentalność blogera, w drugiej zajął się kreacją w social mediach, trzecią i czwartą poświęcił wzajemnym relacjom między firmą a blogerem, a często zadawane pytania i stawiane problemy stanowią część piątą. To co mnie w tej książce urzekło, to sposób narracji i jasność przekazu. Autor, który w blogosferze odniósł znaczący sukces, dużo uwagi poświęca nastawieniu blogera do pracy, kreśli swoją filozofię. Nie stawia na pierwszym miejscu zarabiania pieniędzy, choć i ta część jest bardzo ważna w jego wywodach, lecz uwypukla stworzenie własnego pomysłu na blog, jego realizację, aż w końcu stałe doskonalenie warsztatu.
Przykładem niech będą prezentacje multimedialne i sposób przygotowania się do nich. Zrobiło to na mnie duże wrażenie. Zastanawiam się, czy poświęciłbym na jedną z nich aż tyle godzin, nie mówiąc już o ich przećwiczeniu? W tym przypadku bardzo szybko rodzą się porównania z własnym podwórkiem, podejściem do zajęć i możliwościami wykorzystania nowych technik. Według Tomczyka ważnym elementem pisarstwa jest oddziaływanie na emocje, wykorzystywanie schematów czarno-białych. Od blogera oczekuje się jasnego przekazu. Można się z nim nie zgadzać, jego opinia i stanowisko winny być jednak wyraźnie sformułowane. Tego oczekują dzisiaj czytelnicy tego medium. Pytanie tylko, czy nie idzie za tym płytkość ocen. Jest to ten element, który nas różni. Jednoznaczność i kategoryczność ocen nie jest moim celem, to czytelnik na podstawie przedłożonego przeze mnie materiału winien sobie wyrobić własne zdanie. Ale to w końcu wynika ze specyfiki blogów, który prowadzimy i kręgu zainteresowań.
Tomczyk prezentuje ciekawe rozważania dotyczące etyki w blogosferze, jej roli i znaczenia. Jego zdaniem ta część mediów powinna kierować się jasnymi zasadami i elementarną uczciwością, potrzebną we wszystkich sferach życia. Najważniejszym kryterium nie powinna być ilość lajkow czy innych form zaznaczania popularności. Autor proponuje swoje rozwiązania, które uznać trzeba za warte dyskusji. W przyszłości, po wyjściu z okresu radosnych (lub mniej) początków, powinien zostać stworzony pewien kodeks blogowego savoir-vivre\’u, książka Tomczyka jest dobrym punktem wyjścia. Przykłady? Choćby od najłatwiejszych, jak terminowe odpisywanie na maile, kończąc na sprawach bardziej złożonych, jak udział w kampaniach charytatywnych czy wątpliwych moralnie itd. Autor bardzo jasno formułuje granice swych działań i zachęca innych do wypracowania takowych i ich przestrzegania.
Relacjom biznesowym autor poświęca dużo miejsca. Przytacza niezliczoną ilość przykładów \”z życia\”. Zastosował ciekawą technikę. Raz są to kontakty blogera z różnymi firmami, innym razem firm z blogerem. Ta zmiana ról wychodzi książce na dobre. Można dowiedzieć się o sposobie traktowania blogerów przez firmy, lepiej poznać ich sposób myślenia i działania. Dla Tomczyka sprawa jest oczywista. Niezależnie od tego jaka byłaby to oferta, jeśli wymaga ona od blogera pracy, to taka czy inna firma powinna za nią zapłacić. Nie wystarczą w tym przypadku tzw. gratisy czy rozwiązania barterowe. Ciekawym wątkiem rozważań są negocjacje z dużymi lub małymi firmami, opracowanie scenariusza działań, aż w końcu wykonanie zadania.
Książkę Tomczyka czyta się bardzo wartko, 400 stron przerzuca się wręcz w mig. Autor potwierdza, że jest dobry w swoim fachu, posiada ogromne wieloletnie doświadczenie. Książka jest poradnikiem, w którym każdy może znaleźć ciekawe wątki. Ma też charakter ogólny. Zachowuje, jak na fotograficznym ujęciu, obraz polskiej blogosfery w 2013 r., ale – i co jest jej dużą zaletą – wskazuje możliwe kierunki dalszego rozwoju, jak i przechodzenia na inne poziomy aktywności.
Tomek Tomczyk, Blog. Pisz, kreuj, zarabiaj, Warszawa: Zielona Sowa, 2013.
Gdzieś w drodze między Wrocławiem, a Katowicami przeczytałem ten wpis na 3,5 calowym wyświetlaczu. Przez przypadek na mojej trasie pojawił się Empik. Spontanicznie postanowiłem zainwestować w tę książkę. Po powrocie odpaliłem kawiarkę i poczytałem do poduchy. Właśnie jestem po pierwszej części. Polecam!