Badacze rzeczy widzialnych i niewidzialnych sporo uwagi poświęcają cywilizacji krasnoludzkiej. W to że krasnale, skrzaty, gnomy czy smurfy i liliputy żyją wśród nas, nie wątpi żaden czytelnik takich choćby szacownych dzieł jak „Sierotka Marysia i krasnoludki” czy „Królewna Śnieżka i 7 krasnoludków”. W miarę dorastania przekonanie to się u części z nas umacnia – w końcu krasnoludy grają nawet z powodzeniem w hollywoodzkich produkcjach, gdzie wyglądają „jak żywe”, a skoczną pioseneczkę smurfów zna chyba każdy nas. Wreszcie, przeglądając oferty antykwiariatów natrafiamy na książki im poświęcone (nawet encyklopedie! Co od czasów francuskich oświeceniowych encyklopedystów wzbudzać musi przecież szacunek), a spacerując choćby wrocławską starówką co rusz widzimy – zapewne tylko dla kamuflażu zastygłego w bezruchu – a to krasnala z pierogiem na widelcu, a to z książką, czy młotkiem w małej ręce, pchającego kulę lub ciągnącego walizkę, lub nawet wspominającego swe dawne boje z komuną… Jeden nawet zdecydował się na zawarcie związku małżeńskiego z krasnoludzką partnerką płci odmiennej, kładąc tym samym kres wrogiej szeptance na temat charakteru skrzatowych relacji intymnych.
Źródło: Gazeta Wyborcza (tam też więcej zdjęć)
Krasnalska (krasnoludzka?) rodzina jest rozgałęziona i bardzo rozległa. Niebywałe wydarzenie, do którego doszło w Londynie w maju tego roku, zwróciło uwagę opinii publicznej na rasę krasnali ogrodowych. Pracowite istotki, które z ukrycia dbają – zdaniem wnikliwych znawców problemu – o nasze ogrody, łapią ślimaki i krety, wspomagają zapylanie kwiatów, wyrywają chwasty i stróżują w naszych ogródka w postaci pstrokatych gipsowych figurek zostały wreszcie uhonorowane na jubileuszowej, setnej Chelsea Flower Show. Jest to wydarzenie przełomowe, dotąd bowiem szacowna impreza ogrodnicza była dla nich zamknięta na głucho! Czyż nie był to jaskrawy przejaw brytyjskiego snobizmu i całkiem jawnie stosowana dyskryminacja (może nawet rasizm)? I to w czasach, gdy zachwyt na pokazach wywołują ogrodowe aranżacje z użyciem starych beczek, wanien i betonowych kręgów, w których rośnie mniszek i koniczyna (ekotrendy).
Krasnale ogrodowe uznano u zarania ChFSh za niegodne, gdyż ich nieco pokraczne i rubaszne figurki, czerwone czapeczki i mało subtelne oblicza, a także pruski rodowód wywoływały niesmak szlachetnie urodzonych angielskich ogrodników. Kojarzyły się zbytnio z drobnomieszczańskim ogródeczkiem, w którym „po robocie” zażywny jegomość z brzuszkiem i podwiniętymi rękawami popija sobie w cieniu jabłonki kufel piwa, a jego niemniej korpulentna połowica spieszy z parówkami na talerzu, wzbogaconymi wyhodowanym osobiście pomidorkiem. Cóż się zatem wydarzyło, że krasnale wpuszczono do tego nobliwego ogrodowego salonu, zadeptywanego corocznie przez miliony zwiedzających na czele z królową Elżbietą II?
Wszystkiemu winna działalność charytatywna, a raczej jej potrzeby finansowe. No cóż, pecunia non olet i oto 100 (!) gipsowych krasnali w stanie naturalnym (tj. bez charakterystycznych dla nich jaskrawych barw) oddano w ręce celebrytów. Ci je ozdobili jak umieli (nadając chyba przy okazji nowe znaczenie terminowi kicz) i dzieła wystawiono na aukcję. Dochód trafił do fundacji edukacyjnej Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego, organizatora tego ogrodowego festiwalu. Szkoda, że książę Harry, stryj niedawno narodzonego słynnego Royal Baby, nie odważył się wstawić krasnala do pokazywanej na ChFSh aranżacji ogrodowej, która – jak ogłoszono – była „inspirowana jego działalnością charytatywną”. To byłby dopiero prawdziwy akt nobilitacji! Żenująco mało odwagi jak na księcia, który nie obawiał się zdejmować w towarzystwie różnych części swej garderoby…
Krasnale zatem w Londynie zaznaczyły swą obecność, ale była to – jak zastrzeżono – obecność incydentalna. Mówiąc wprost Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze z premedytacją je wykorzystało, by podreperować kasę. Bogacze o różnych gustach (w tym i nowobogackich) wylicytują krasnale widać chętniej i wyżej niż kamienne nimfy czy żeliwne zegary słoneczne zaopatrzone w pisemne podziękowania od księcia Karola. Kasa zostanie zasilona, a „gartenzwergi” wrócą i tak na swe poślednie miejsce w szeregu ogrodowych gadżetów.
Wszystkich, którzy uważają, że jest to niesprawiedliwość godna specjalnego posiedzenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (pardon: Krasnoludka), namawiam do: 1. Poszerzenia fachowej wiedzy (poniżej garść użytecznych linków i tytułów książek), 2. Zakupu krasnala (oryginalnego od wytwórców z Turyngii, ale też pirackiego z nadgranicznego targowiska), 3. Przemycenia go do Anglii i potajemnego ulokowania w Kew Garden lub przed Buckingham Palace. Najbardziej radykalni niech wstąpią do Front de libération des nains de jardin, zwołają akcję na Facebooku i ruszą do działania! Po różnych wiosnach (ludów, arabskich), czy rewolucjach (burżuacyjnych, proletariackich i aksamitnych) niech nadejdzie Jesień Krasnoludów lub Powstanie Ogrodowe (łopaty i grabie na sztorc!). Będą nowe rocznice do świętowania dla wnuków.
Jako pieśń tego zrywu polecam dzieło niejakiego Billy’ego Sandersa pt. Gartenzwerg-Marsch. Ten brytyjski rockman już prawie pół wieku temu udowodnił, że części poddanych JKM wielbi krasnale na przekór stanowisku różnych ogrodowych guru Albionu. Ba, gotowa jest o tym śpiewać (o zgrozo!) po niemiecku. Do tego ostatniego oczywiście namawiam, ale może ktoś przełoży tekst na polski?
Miłych wakacji! Przed wyjazdem zostawcie w swych ogrodach trochę łakoci w miseczce dla Waszego skrzata.
Wskazówki bibliograficzne
„Lexikon der Gartenzwerge“ , ISBN: 978-3-89836-608-3 (bogato ilustrowana książka z krótkimi informacjami o skrzatach i ich twórcach).
„Das große Buch der Gartenzwerge“ , ISBN: 3-8218-1700-3 (książka napisana z przymrużeniem oka daje dobry przegląd życia krasnali) .
„Gartenzwerge“, ISBN: 3-7607-8847-5, chyba najmniejsza z prezentowanych tu książek (wielkość: ok. 4,5 x 6,0 cm!) na temat krasnali.
Etta Bengen, Die große Welt der Gartenzwerge: Mythen, Herkunft, Tradition. Ein historischer Rückblick, Suderburg-Hösseringen 2001.
Hej ho!
Ten Pana krasnal mały, ale ambitny. Po pierwsze udział w powstaniach – jeżeli wiemy, że pierwszy raz pojawiły się krasnale (te oryginalne) na Targach Lipskich w 1898 r. jako „szczep turyngski”, to proszę go następnym razem zapytać, w jakich to powstaniach i po czyjej stronie wojował on czy jego protoplaści?
Co do ochrony w Polsce, to chroni się gatunki roślin lub zwierząt. Nie chcę być niegrzeczny i pytać, do których się on sam zalicza, ale poza tym chroni się gatunki zagrożone wyginięciem, a podobno krasnale są rozplenione (szacunkowe dane mówią, że jest ich ok. 28 milionów tylko w Niemczech). Oprócz tego, jako istota (określenie bardziej filozoficzne niż przyrodnicze, ale mam problem – patrz wyżej), która przybyła z zagranicy, może należeć do gatunków inwazyjnych, a te się zwalcza, a nie chroni. Nawet kilkusetletnia tradycja pobytu w Polsce może co najwyżej uprawniać do miana kenofita, a nie gatunku rodzimego.
A co do pracy w ogródkach władców PRL, to przecież ktoś je uprawiał i pielęgnował. Ponieważ nie robili tego z pewnością właściciele, a żaden człowiek nie przyznaje się do służalczości ogrodniczej wobec b.w. PRL, zostają krasnoludki. To powinno stać się tematem śledztwa np. katowickiego oddziału IPN. Emeryturę może dostać, niech napisze do ZUS, to mu wyliczą (przecież chyba nie pracował na czarno?), ale musi dożyć do 67 lat. Aha, jeszcze ta norka pod wierzbą – ma czelność niszczyć system korzeniowy drzewa, za co, jeżeli drzewo ma więcej niż 10 lat, grożą mu poważne konsekwencje finansowe (potrącane z emerytury!). Na duże zasługi w partyzanckich służbach zwiadowczych powołują się też białe myszki, Hans Klos i Stirlitz, trzeba by sprawdzić, kto miał większe.
P.S.1. Krasnale też są chronione prawnie. Pierwszy patent wydał w roku 1894 Reichspatentamt w Berlinie, obecnie są chronione przez patent nr DE2113016. To chyba za zasługi powstańcze.
P.S.2. Chciałem jednak, wzruszony ciężkim losem krasnali, sprowadzić jednego do mojego ogrodu. Na stronie, gdzie można zamówić krasnale, pojawiła się informacja: Kostenloser Versand to Poland Via China Post Air Mail. Następni partyzanci, tym razem od Mao. (http://de.aliexpress.com/item/Most-patent-numbers-listed-welcome-Elf-ornaments-decorations-gardening-garden-gnome/983228601.html)
Panie Profesorze!
W tekście napisał Pan, cytuję:”…(krasnale)łapią ślimaki i krety…”. Chcę zauważyć, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem 32 gatunki ślimaków objęte są całkowitą ochroną gatunkową, w tym 6 czynną (zobacz: Dz.U. z 2011 nr 237 poz. 1419, ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ŚRODOWISKA z dnia 12 października 2011 r.w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt, Załącznik nr 1. GATUNKI DZIKO WYSTĘPUJĄCYCH ZWIERZĄT OBJĘTYCH OCHRONĄ ŚCISŁĄ, Z WYSZCZEGÓLNIENIEM GATUNKÓW WYMAGAJĄCYCH OCHRONY CZYNNEJ), a 1 gatunek ślimaka (winniczek) oraz kret (Talpa europaea)objęte są ochroną częściową (zobacz: tamże, Załącznik nr 2. GATUNKI DZIKO WYSTĘPUJĄCYCH ZWIERZĄT OBJĘTYCH OCHRONĄ CZĘŚCIOWĄ), przy czym „kret — z wyjątkiem występującego na terenie ogrodów,
upraw ogrodniczych, szkółek, lotnisk,
ziemnych konstrukcji hydrotechnicznych
oraz obiektów sportowych” (op. cit., punkt 17). Zgodnie z art. 52 ust. 1 p. 2 USTAWY z dnia 16 kwietnia 2004 r.o ochronie przyrody( Dz.U. z 2013 poz. 627) zabrania się umyślnego okaleczania lub chwytania, a z p. 12 umyślnego płoszenia lub niepokojenia. Zatem jeżeli posiada Pan wiedzę na temat łapania ślimaków i kretów albo ich niepokojenia przez krasnoludki, to zgodnie z art. 304 § 1 Kodeksu Postępowania Karnego, jeżeli dowiedział się Pan o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma Pan społeczny obowiązek zawiadomienia o tym prokuratora lub policji. Uspokoję jednak Pana tym, że ponieważ obowiązek ten ma charakter jedynie społeczny, tj. oceniany może być wyłącznie w sferze moralnej, brak jest możliwości zastosowania jakiejkolwiek sankcji karnej w wypadku jego niewykonania.
Stawiam tu śmiałą hipotezę: ze względu na podejrzenie popełnienia czynów wyczerpujących znamiona naruszenia Ustawy (patrz wyżej) krasnoludki nie powinny być przyjmowane na salonach.
P.S. Protestuję z góry przeciw innym wypowiedziom, jakoby mój komentarz został napisany pod wpływem panujących ostatnio upałów.
Konsultowałem Pana wpis z moim krasnalem. Butnie stwierdził, że krety i krasnale łapie jego ród od wieków, jest to ich tradycyjny styl życia i nie zamierza go zmieniać. UE musi skapitulować. Uważa ponadto za haniebne, że dotąd nie przyjęto w Polsce ustawy chroniącej bezwzględnie krasnali. „Mamy wielkie zasługi dla Polski, nie brakowało nas w powstańczych i partyzanckich służbach rozpoznawczych. Nie szliśmy na kolaborację i odmawialiśmy pracy w ogródkach przywódców PRL. I co? Ani uznania, ani emerytury i jeszcze nam machają przed nosami prawem o ochronie ślimaka”. Burknął jeszcze niecenzuralne słowo i zaszył się w norce pod wierzbą.