Po raz kolejny mural o żołnierzach wyklętych firmowany przez WKS Śląsk ze skrzyżowania ulic Kościuszki i Kołłątaja we Wrocławiu został „zaatakowany“ pędzlem i kolorową farbą. Sprawca, oczywiście nieznany, dołożył tym razem tęczę i serduszka, które weszły niejako w ideowy spór z mundurem, marsowymi minami i karabinami bohaterów. Długo to nie trwało, bo już nazajutrz przedstawiciel twórców tego naściennego dzieła przystąpił do odtwarzania jego pierwotnego wyglądu. Uwieczniłem ten moment na fotografii, a w domu zacząłem przeglądać internet na temat zainteresowań historycznych kibiców sportowych z naszego miasta. Wszak taki mural (pozostawmy na boku jego estetyczną formę i poziom artystyczny co najmniej dyskusyjny) to niewątpliwie ich efekt. Jest też rzucającym się w oczy komunikatem o posiadaniu własnej narracji o przeszłości.
(…) My (…) trwamy na straży polskości i przekazujemy dalej kolejnym pokoleniom tak na trybunach, jak i ulicach Wrocławia oraz całego Dolnego Śląska patriotyzm oraz nasze zasady. To co w czasach pokolenia Kolumbów robiły szkoły kształcące elity II RP, które potem daniną krwi zapłaciły za wierność Ojczyźnie w czasie II wojny światowej, teraz robią stadiony, przekazując młodzieży wiedzę o Żołnierzach Wyklętych, partyzantach, żołnierzach wszystkich Polskich jednostek wojskowych na frontach różnych wojen, Kresach czy chociażby pokazując młodzieży co to jest społeczeństwo obywatelskie poprzez organizację zbiórek darów dla biednych, potrzebujących czy schronisk dla zwierząt.
Powodem napisania tych słów, jak dowiadujemy się z artykułu „Wrocław Stolicą Polskości!”, była polemika z filmikiem wyprodukowanym przez Centrum Postaw Rasistowskich, który pokazywał Wrocław i kibiców miejscowej drużyny piłkarskiej jako nietolerancyjnych i ksenofobicznych. Na marginesie warto dodać, że filmik ten wywołał także sprzeciw władz naszego miasta. Niewątpliwie bowiem psuł mu tzw. wizerunek. Muszę przyznać, że dotychczas traktowałem kibiców jako osoby wspierające ukochaną drużynę, kultywujące jej historię, pamięć o wybitnych graczach i sukcesach czy frustrujące się jej porażkami. Wiązało się nierzadko z fanatycznym uwielbieniem, niechęcią lub wrogością do kibiców innej drużyny, czemu wyraz dawano w rozmaitych brutalnych zajściach. A tu proszę, misja narodowa i poczucie bycia spadkobiercą i kontynuatorem przedwojennych kuźni elit (zamiast prestiżowych szkół stadiony…). Czy to oznacza koniec plemiennych/drużynowych bitew, którym chętnie oddawała się część kibicowskiej ferajny? Takie zjednoczenie narodowe ponad stadionami, podziałami?
Na stronie kibiców WKS Śląsk znajduje się zakładka „sekcja patriotyczna“. Warta jest lektury. To już nie rodzina, szkoła, rozmaite stowarzyszenia czy Kościół wspierają i rozwijają działania patriotyczne, lecz mają to robić trybuny stadionów. Na nich mieszka bowiem obecnie prawdziwy patriotyzm. Zatem kto kibic ten patriota, a kto nie-kibic ten…? Na problem można spojrzeć także z innej strony. Czy wspomniane wcześniej tradycyjne instytucje nie zawiodły? Czy proponowany przez nie przekaz nie był przekonujący? Był niezrozumiały, nie spełniał potrzeb tej części młodych ludzi? A może do nich w ogóle nie docierał? Czym wytłumaczyć połączenie rywalizacji sportowej z postawą patriotyczną, a raczej szowinistyczną? Czy jest samodowartościowaniem się tej grupy (to my jesteśmy prawdziwą elitą)? Czy to jest specyfika tylko wrocławska, polska? Podobne przejawy tworzenia wspólnoty widoczne są także w Europie. Nie znalazłem jednak żadnych analiz tego zjawiska.