Pomnik żołnierza polskiego i niemieckiego antyfaszysty (Denkmal des polnischen Soldaten und des deutschen Antifaschisten) w centrum Berlina-Friedrichshain w tzw. zwykły dzień gromadzi młodych entuzjastów jazdy na rolkach lub deskorolkach. W internecie aż roi się od stron na ten temat. Jedynie w dni rocznicowe miejsce to zmienia się na kilka chwil i przypomina o swym faktycznym przeznaczeniu. Zabawa usuwa się w cień, na scenę wkracza powaga, wręcz celebra. Nie ulega wątpliwości, że pomnik ten należy do instalacji, które już dawno przestały odgrywać rolę na mapie świadomości i pamięci związanych z relacjami polsko-niemieckimi. Nie jest to powszechnie akceptowane. Od kilku już lat czynione są starania, by zmienić ten stan zapomnienia i nieprzystawalności tego obiektu do obecnych czasów. Pojawiły się m. in. koncepcje, by w tym miejscu utworzyć centrum spotkań polsko-niemieckich.
Jak dotąd jednak zabrakło i konkretnych pomysłów, i determinacji. Jest to zaskakujące, wziąwszy pod uwagę dobry stan relacji polsko-niemieckich i liczne dyskusje i głosy odnoszące się do polityki historycznej, pamięci społeczeństw. To zwlekanie może mieć w przyszłości jedynie negatywne skutki. W obu krajach jesteśmy świadkami budowy muzeów historycznych, które przez lata będą wyznaczać naszą pamięć o przeszłości. Od lat zapewnialiśmy naszego niemieckiego sąsiada, jak ważną rolę pełni dla nas historia, także ta najnowsza. Można odnieść wrażenie, że mocni jesteśmy jedynie w wypowiadanych słowach, za tym nie idą wszak żadne czyny. A w Berlinie jest już kilka miejsc pamięci związanych z ostatnią wojną i niekoniecznie tylko niemieckich, by wspomnieć pomnik ofiar Holokaustu, czy eksterminowanych Sinti i Romów.
Historia powstania „Pomnik żołnierza polskiego i niemieckiego antyfaszysty” w centrum Berlina była częścią polskiej polityki historycznej drugiej połowy lat 60. ZBOWiD, masowa organizacja skupiająca część weteranów II wojny światowej i kontrolowana przez władze komunistyczne, wystąpiła do swego odpowiednika w NRD, Komitetu Antyfaszystowskich Bojowników Ruchu Oporu (Komitee der Antifaschistischen Widerstandskämpfer) z propozycją wybudowania w Berlinie pomnika upamiętniającego walkę polskich żołnierzy (oczywiście “odpowiedniej opcji”) w czasie II wojny światowej. 1967 r. rządy Polski i NRD podjęły decyzję o postawieniu – inaczej niż pierwotnie planowano – pomnika upamiętniającego “polskiego żołnierza” i “niemieckiego antyfaszystę”. Wpisywała się ona zresztą zgrabnie w mit założycielski NRD, według którego “pierwsze państwo robotnika i chłopa” powstało w wyniku zwycięstwa niemieckich antyfaszystów nad hitlerowską dyktaturą. Zwycięstwo było możliwe oczywiście jedynie z pomocą ZSRR.
Te trzy elementy wspólnej walki żołnierza polskiego, Armii Czerwonej i niemieckiego antyfaszysty zostaną uwypuklone w ostatecznej wersji pomnika. Strona polska od początku zabiegała, by pomnik stanął w prestiżowej części miasta, najlepiej w sąsiedztwie Bramy Brandenburskiej. Enerdowscy decydenci zaproponowali jednak położony również w centrum park w dzielnicy Berlina Friedrichshain (kilka lat wcześniej postawiono tu pomniki „Czerwonych marynarzy” 1960, Bojowników Wojny Domowej w Hiszpanii, 1968, jak widać park miał określony pomnikowy przydział). Projekt pomnika zlecono polskim i enerdowskim artystom, Zofii Wolskiej i Tadeuszowi Łodzianie oraz Arndowi Wittigowi i Günterowi Merklowi. Przyjaźń polityczna miała wiec znaleźć odpowiednika w interakcji artystów…
Dnia 14 maja 1972 r. dokonano oficjalnego odsłonięcia monumentu, w którym uczestniczyli premierzy Polski i NRD, Piotr Jaroszewicz i Willy Stoph. Dzień później partyjny organ SED: „Neues Deutschland” na pierwszej stronie zamieścił krótką relację pod wymownym tytułem: „Monument zjednoczonej walki przeciwko faszyzmowi odsłonięty”. W języku epoki i zgodnie z obowiązującymi oficjalnymi wykładniami historycznymi skreślono również następne zdania: „Demonstracja niemiecko-polskiego braterstwa klasowego pod znakiem wspólnego niezłomnego związku z ZSRR. (Piotr Jaroszewicz i Willi Stoph) uczcili w wystąpienia bohaterstwo polskich żołnierzy i niemieckich antyfaszystów. U boku sławnej armii ZSRR poświęcili swe życie uwolnieniu narodów Europy”.
Założenie pomnika składa się z trzech części, które są ze sobą ściśle powiązane. Dwa słupy kilkumetrowej długości połączone są wykonaną z brązu chorągwią. Po jednej i po drugiej stronie tych słupów umieszczono godła Polski i NRD (w postacie niezmienionej – mimo upływu lat – są tam do dzisiaj!). Po lewej stronie słupów umieszczono relief, na którym widoczne są trzy postaci: żołnierza LWP, żołnierza Armii Czerwonej oraz członka niemieckiego komunistycznego ruchu oporu. Oba te elementy łączy napis po polsku i niemiecku: „Za naszą i waszą wolność” (w języku niemieckim odwrócono kolejność: „Für Eure und unsere Freiheit”).
U stóp pomnika umieszczono tablice informacyjne w trzech językach: po polsku, niemiecku i rosyjsku. Polski napis głosił:
Pomnik wzniesiony przez Rządy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Niemieckiej Republiki Demokratycznej w rocznicę zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej upamiętnia czyn zbrojny Ludowego Wojska Polskiego, które u boku Armii Radzieckiej przebyły pełen chwały szlak bojowy od Lenino do Berlina, wnosząc wkład w wyzwolenie narodów Europy od faszyzmu, upamiętnia czyn niemieckich antyfaszystów, którzy w obronie najwyższych wartości moralnych swego narodu toczyli wespół z radzieckimi i polskimi towarzyszami walkę z hitlerowskim terrorem, tworząc w okresie faszystowskich rządów wizję przyszłej socjalistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Część ich pamięci!.
Umieszczenie takiego napisu było niemałym sukcesem enerdowskiej polityki historycznej. Zwracając uwagę na wspólną antyfaszystowską walkę, zrównywano walczące z nazizmem strony i podkreślano dodatkowo przyjaźń polsko-niemiecką.
W następnych latach pomnik odwiedzały różne delegacje partyjno-rządowe w związku z kolejnymi rocznicami wyzwolenia Berlina. Po zjednoczeniu Niemiec zainteresowanie pomnikiem – w końcu spadkiem po okresie komunizmu – straciły obie strony. W tym czasie u naszego zachodniego sąsiada odbyła się dyskusja nad koniecznością usunięcia symboli byłej NRD w postaci nazw ulic, pomników itd. Dopiero w 1995 r. strona polska doprowadziła do uzupełnienia informacji u stóp pomnika. Umieszczono na nim dodatkową tablicę po polsku i niemiecku:
Pomnik ten wzniesiony został w 1972 r. przez rządy obu krajów dla uczczenia uznawanych wówczas oficjalnie bohaterów walki z narodowym socjalizmem. Dziś składamy tu hołd również tym, którzy walczyli i polegli jako żołnierze armii polskiego Państwa Podziemnego, alianckich sił zbrojnych i polskiego ruchu oporu, tym którzy jako robotnicy przymusowi, więźniowie i jeńcy wojenni zostali wywiezieni i zamordowani oraz wszystkim antyfaszystom niemieckiego ruchu oporu, którzy poświęcili życie wyzwoleniu spod narodowego socjalizmu.
Było to konieczne uzupełnienie, podkreślające historyczną prawdę. Pokazywało ono różne aspekty walki Polski z niemieckim okupantem, od walki w ramach Państwa Podziemnego po polską armię na Zachodzie. Ważnym też było wskazanie na niekomunistyczne odłamy niemieckiej opozycji antyhitlerowskiej.
Niezależnie od tych uzupełnień, będących jednak tylko kosmetyką, nadal sprawą otwartą była przyszłość tego miejsca. W pierwszej połowie lat 90. do dyskusji o pomnikach postkomunistycznych doszła też dyskusja o narodowym miejscu pamięci o ofiarach, którą zapoczątkował kanclerz, H. Kohl. Forsowana przez niego forma upamiętnienia w budynku „Nowego Odwachu” nie satysfakcjonowała powszechnie, zwłaszcza niemieckich Żydów. W efekcie kanclerz zaproponował budowę pomnika pomordowanych Żydów. Pomysł ten zrealizowano kilka lat później.
Przełom lat 90. XX wieku i pierwsze lata nowego stulecia pokazały, że polskie i niemieckie postrzeganie ofiar zaczyna się mocno różnicować, obowiązujące schematy myślowe przestały obowiązywać. Początek dyskusji na temat Niemców jako ofiar II wojny światowej był coraz częściej odczytywany nad Wisłą jako próba pisania historii na nowo, jej zakłamywania, a przede wszystkim spychania w cień strat polskich.
Godny sposób uczczenia polskich ofiar w stolicy Niemiec ponownie stał się aktualny. Z inicjatywą wystąpił ostatni minister spraw zagranicznych NRD, przedstawiciel opozycji antykomunistycznej tego państwa, poseł do Bundestagu i przyjaciel Polski, Markus Meckel. Punktem wyjścia jego rozważań stał się napis, jaki umieszczono na pomniku w Berlinie-Friedrichshain „Za naszą i waszą wolność”. Proponował przebudowę pomnika i stworzenie przy nim centrum polsko-niemieckiego, w którym można byłoby ukazać polski wkład do odzyskania przez Niemcy wolności.
Jego zdaniem wiedza o polskich zasługach była w Niemczech nadal niewystarczająca. Przypominał, że Polska mogła się w ostatnich 200 latach poszczycić różnymi ważnymi inicjatywami: od wspólnych wystąpień poprzedzających Wiosnę Ludów (Hambacher Fest) poprzez walkę z hitleryzmem a potem komunizmem. Meckel dużą wagę przykładał do działalności polskiej opozycji antykomunistycznej, zwłaszcza „Solidarności”. To właśnie ona walnie przyczyniła się do destrukcji bloku komunistycznego i w konsekwencji przyczyniła się także do upadku reżymu w NRD i zjednoczenia Niemiec.
Ważnym aspektem przyszłego centrum miało być ukazanie polskich planów integracji Kontynentu europejskiego i polskiej w nim obecności. Zdaniem Meckela Polacy i Niemcy winni wspólnie rozpocząć poważną dyskusję nad dalszym losem odziedziczonego po komunizmie pomnika. Nie wykluczał całkowitego jego przebudowania.
Sprawą ważną – pisał – jest to, by stworzyć wspólne miejsce kształcenia, wzajemnego zrozumienia i wymiany myśli.
Meckel był także realistą. Tak duży projekt mógł być jedynie zrealizowany przy wydatnym zaangażowaniu obu rządów.
Niestety, mimo upływu lat pomysł niemieckiego polityka pozostał jedynie na papierze. Wprawdzie odbił się sporym echem w Polsce, nic to jednak nie dało. Meckel wraca od czasu do tego zamysłu. Czasami można mieć wrażenie, że to niemieckiemu partnerowi bardziej zależy na uczynieniu jakiegoś kroku, niż nam samym. A przecież w 2009 r., Roku Wielkich Rocznic, było wiele okazji, by sprawę ruszyć z miejsca. W obchodach berlińskich „wątek polski” był wyjątkowo honorowany, a obraz Lecha Wałęsy przypominającego polski początek upadku komunizmu z pomocą kostek domina został medialnie zauważony. Rocznice minęły, zainteresowanie opadło, trwałych efektów po nim nie pozostało za wiele. Czy stać nas faktycznie na ciągłe zaprzepaszczanie szans?
Wykorzystane materiały:
Markus Meckel macht Vorschlag zur Neugestaltung des polnischen Denkmals im Park Friedrichshain
Bartosz Wieliński, Niemcy chcą inaczej uczcić Polaków w Berlinie, „Gazeta Wyborcza”, 3.08.2007.
Rafał Żytyniec, Pomniki polityczne „czerwonego Berlina”, „Siedlisko”, nr 4, s. 24–30.