Popularyzowanie historii w epoce internetu nie należy do łatwych zajęć. Jest to chyba paradoks naszych czasów. Przecież bez większych problemów można dzielić się różnego typu informacjami, służą do tego portale streamingowe (audio czy wideo) czy blogi. Jednak to nie zawodowi historycy biorą na siebie główny ciężar edukacji historycznej, a różnej maści amatorscy specjaliści od „historii ciekawostkowej”. Często za nic nie mają ustalenia naukowe, ich „prawda objawiona” musi być na wierzchu. Dawno zostały już przekroczone granice przyzwoitości i odpowiedzialności za słowo i przekaz, nie ma też wystarczających mechanizmów weryfikacji. Podważanie dorobku naukowego jest na porządku dziennym. Czy obraz „szalonych husarzy pędzących na dinozaurach” ma zawładnąć naszą debatą historyczną?
W sprawie popularyzacji historii słów kilka
W