Od kilku dni toczy się dyskusja wokół jubileuszowej wystawy pokazywanej w Bundestagu pt. „Polen und Deutsche – die Geschichten des Dialogs/Polacy i Niemcy – Historie dialogu”. Przebieg dyskusji postanowiłem udokumentować. Pojawiły się także głosy, że sprawy by rzekomo nie było, gdyby nie mój tekst na blogu sprzed kilku dni (który miał mieć tak potężną moc sprawczą…). Pozwolę więc sobie moje stanowisko wzmocnić dodatkowymi argumentami. Nadal podtrzymuję zdanie, że wystawa nie odpowiada tytułowi, jest niespójna oraz zawiera błędy merytoryczne. Można odnieść wrażenie, że zrobiono ją pospiesznie, bez gruntowanego przemyślenia, w dodatku nie konsultowano jej z historykami polskimi (czy niemieckimi). Aktualności nie traci też pytanie, co rzeczywiście osiągnęliśmy w ostatnich 25 latach, że nie jesteśmy w stanie zorganizować wspólnej, polsko-niemieckiej wystawy jubileuszowej, szeroko dostępnej dla publiczności w obu krajach, obudowanej publikacjami i programem różnych imprez? Takie przedsięwzięcie byłoby właściwym podsumowaniem polsko-niemieckiego dialogu, które to słowo tak chętnie odmieniamy przez wszystkie przypadki.
Polska-Niemcy. Lektury (nad-)obowiązkowe?
Jak dyskutować o relacjach polsko-niemieckich? Jak je oceniać? Na to z pozoru banalne pytanie odpowiedź nie jest łatwa. Oczywiście, można wskazać najważniejsze daty i związane z nimi wydarzenia. Czy takie kalendarium odda jednak złożoność tych relacji? Można też wymienić po obu stronach kluczowe postacie, które znacząco wpłynęły na kształt dwustronnych stosunków. Można dokonywać również bilansu obecnego stanu, nie tracąc z oczu punktu wyjścia w czasach współczesnych. Takie sposoby podejścia do tematu są często stosowane, ale nie oddają całego bogactwa polsko-niemieckich kontaktów. Stawiając sobie taki cel, warto też odwoływać się do tekstów źródłowych, m. in. polskich autorów. Nierzadko są oni dziś już zapomniani, ale ich utwory zadziwiająco często wykazują aktualność. A dzięki temu moga stać się zaczynem dyskusji.
Jak Breslau stał się Wrocławiem
W necie udostępniono w niezłej jakości film dokumentalny Danuty Halladin z końca lat 80. o Wrocławiu w 1945 r. pt. „Odchodzące ślady“. Z powodu braku archiwalnych materiałów filmowych, reżyserka przeprowadziła wywiady ze świadkami wydarzeń, m.in. z ówczesnymi urzędnikami, dziennikarzami, robotnikami, zilustrowała licznymi zdjęciami. Powstał ciekawy obraz, który nadal – pamiętając o ograniczeniach czasu jego powstania – warto obejrzeć.