Pytanie to postawiła posłanka CDU, Erika Steinbach tuż przed telewizyjnym reportażem, którego tematem było zdjęcie podane przez nią kilka tygodni temu na twitterze. Zdradziła przy tym poirytowanie obrotem sprawy, którego całkiem nie przewidziała. Z satyrycznego w jej opinii komentarza zrobiła się bowiem niezła awantura. Dziennikarz Fiete Stegers sprawdził, skąd pochodziło owo zdjęcie. Dotarł do jego autorów, nawiązał również kontakt z kierowniczką sierocińca w Indiach, w którym fotografię wykonano. Wyniki dziennikarskiego śledztwa wiele mówią o manipulacjach i intrumentalizacjach, jakich obecnie z łatwością można dokonywać dzięki możliwościom technicznym oferowanym przez każdy smartphon.
Skutki podaj dalej
Pod koniec lutego w sieci zawrzało. Powodem był jeden z tweetów znanej w Polsce posłanki do Bundestagu, byłej przewodniczącej Związku Wypędzonych, a obecnie rzeczniczki ds praw człowieka frakcji CDU/CSU, Eriki Steinbach. Ponad 10 tys. osób przekazało go dalej, ponad 2 tys. zaznaczyło „podoba mi się“. Wkrótce dyskusja przeniosła się do publicznych mediów. Nie ma w Niemczech chyba żadnej gazety czy innego medium, które nie ustosunkowałoby się do tego „ćwierknięcia”. Jedna z komentatorek scharakteryzowała go krótko: odrażający, rasistowski, podżegający. Do krytyki przyłączyli się też politycy, także z szeregów partyjnych Steinbach. Dzisiaj w necie znalazłem także rysunkową odpowiedź. Wykpienie to w końcu jedna z bardziej przydatnych metod reakcji.