Fala emigracji i uchodźstwa to jeden z najbardziej aktualnych problemów dzisiejszego świata. W Europie już nie tylko go obserwujemy, ograniczając się do humanitarnego wsparcia, ale i doświadczamy go. Dzieje się tak nawet w sytuacji odmowy partycypacji w przyjmowaniu napływających z innych stron świata w granice UE. W Polsce problem ten jest często przywoływany, choć ma się wrażenie, że czynimy to bardzo powierzchownie, abstrahując nie tylko od teraźniejszości, ale i własnego historycznego doświadczenia. Migracje o różnym charakterze to stała część dziejów Polski. Świetnie pokazuje to wystawa stała w otwartym w ubiegłym roku w Gdyni Muzeum Emigracji. Właśnie ukazał się jej katalog.
Wychodźcze szlaki. Polacy na drogach…
Na blogu staram się poruszać różne tematy. Niektóre wymyślam sam, by zainteresować nimi czytelników. Inne przynosi codzienność. Teksty powstałe dzięki tym ostatnim mają w większości charakter polemiczny, są reakcją na takie czy inne sformułowania czy określenia. I tym razem nie będzie inaczej. Od kilku dni, w różnych krajach, obserwuję z coraz większym poirytowaniem debatę o uchodźcach. Dziwi mnie, co siedzi w części polskich głów. Przecież Polska jest typowym krajem wychodźstwa i emigracji, wielokrotnie musieliśmy opuszczać swe ziemie, czy to ze względów politycznych czy ekonomicznych. Różnie nas traktowano w miejscach osiedlenia, nieraz z ogromnymi trudnościami odnajdywaliśmy się w obcym środowisku. Wiele historii polskich emigrantów kończyło się tragicznie. Dopiero co setki tysięcy naszych rodaków osiedliło się na Wyspach Brytyjskich. Czyżby dotknęła nas jakaś amnezja? Nie chodzi już nawet o sam sprzeciw wobec możliwości pojawienia się u nas takiej czy innej liczby imigrantów, lecz o głęboką niechęć, wręcz pogardę wobec ludzi zmuszonych skrajną sytuacją do porzucenia swych domów i ojczyzn. Być może przydałaby się jakaś powtórka z historii? W Gdyni otwarto kilka tygodni temu muzeum, które pokazuje wędrówki Polaków w świat, także te „za chlebem”.
Prof. Jerzy Holzer (1930-2015)
Śmierć prof. Jerzego Holzera przed kilkoma dniami, wybitnego badacza dziejów Europy i Niemiec w XX wieku, to kolejna tak poważna strata wśród polskich niemcoznawców. W 2013 r. zmarł prof. Wojciech Wrzesiński. Kilka miesięcy temu pożegnaliśmy prof. Mieczysława Tomalę. Najważniejsze wątki biografii Prof. Holzera przypomniały już media. Pominięto jednak ważną jej część. Nie poświęcono większej uwagi problematyce niemieckiej, choć w Jego biografii odegrała ona znaczącą rolę i towarzyszyła mu przez całe życie. Poznałem Profesora stosunkowo późno, dopiero w nowym stuleciu. Był wtedy członkiem prezydium Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Angażował się w jej prace, stale służył radą i doświadczeniem. Mimo iż problemy zdrowotne w ostatnich latach znacznie ograniczały jego aktywność, chętnie nadal uczestniczył jako członek honorowy w posiedzeniach tego gremium. W dalszej części tego tekstu chcę skoncentrować się na przybliżeniu powstania tylko jednej z Jego książek, dziejów NSZZ Solidarność, która ukazała się w prestiżowym niemieckim wydawnictwie „Beck-Verlag“ w 1985 r. Historia tej publikacji wiele mówi o polsko-niemieckich kontaktach w środowiskach naukowych i działaniach na rzecz upowszechniania wiedzy o Polsce w RFN.
„Ish bin ein Bearleener”. Kennedy w Niemczech 1937-1939-1945-1963
W spadku po historycznych postaciach i ważnych wydarzeniach zostało nam niemało słynnych powiedzeń. Krótkie zdanie przed półwieczem wypowiedziane w zachodnim Berlinie przez amerykańskiego prezydenta, Polskie Radio to niewątpliwie takie „skrzydlate słowa”. Po budowie muru w sierpniu 1961 r. atmosfera w części zachodniej Berlina była napięta, mieszkańcy obawiali się dalszej eskalacji konfliktu, każdą deklarację o niezmienności polityki mocarstw zachodnich wobec ZSRR i NRD witano z nadzieją i entuzjazmem. Wizyta Kennedy’ego w Niemczech i Berlinie Zachodnim w 1963 r. Miała ogromne znaczenie polityczne. Nie była jednak jego pierwszym pobytem w tym kraju i w tej części Europy. Miał już okazję poznać Niemcy przed II wojną światowa, był także ponownie krótko po jej zakończeniu. Opublikowany po raz pierwszy w 2013 r. Polskie Radio, zapiski i listy pokazują niezwykle pozytywny odbiór przez młodego Amerykanina Niemiec nazistowskich, techniki i autostrad, niemieckich kobiet, a także samego Adolfa Hitlera. Czytelnik nie znajdzie tu krytycznej refleksji o ciemnej stronie narodowego-socjalizmu. Kennedy nie rozgląda się na boki, nie zagląda pod podszewkę, z zadowoleniem chłonie oficjalny wizerunek III Rzeszy. Polski czytelni zwróci z pewnością uwagę na wrażenia z pobytu w Warszawie tuż przed wybuchem wojny.