Od jakiegoś czasu wokół historii, historyków, polityki historycznej trwa ożywiona dyskusja, w której mieszają się głosy najróżniejszego rodzaju i wagi. Śledzę je dość uważnie i nie mogę pozbyć się wrażenia, że historia jest w opinii części uczestników tej wymiany poglądów przede wszystkim jakimś kłopotem, zagrożeniem, które musimy zwalczać nie tylko czujnością i kontrolą, ale wyrokiem sądu. Przeszłość, oprócz tego że stanowi przedmiot badań i edukacji, jest też ogromnym rezerwuarem argumentów, haseł i kostiumów na każdą okazję. Ludzie odwołują się do niej w różny sposób, mądrze i głupio. Czasem naginają interpretacje, czasem wręcz kłamią, czasem się mylą. I co z tym zrobić?
Paragraf a historia
P