Wakacje można spędzać na różne sposoby. Jedni wolą zgiełk plaży czy zadeptanych górskich szklaków. Inni szukają spokoju i ciszy w jakimś leśnym przysiółku, w miejscach nie polecanych przez celebrytów i gwiazdy „jutubów“. Od dobrych kilku lat preferujemy tzw. aktywny wypoczynek. Mało leżenia, sporo chodzenia. Staramy się głębiej poznawać miejsca, w których spędzamy urlop. W tym roku powodowani tęsknotą za ciepłym morzem wyruszyliśmy do Ligurii. Plaża na przemian z marszem po okolicy. W planie mamy kilka tras wędrówkowych, jedną z nich już zaliczyliśmy. Przepiękne widoki, niemal bezludne szlaki. Na rozgrzewkę wybraliśmy malowniczy spacer z Riva Trigoso do Sestri Levante.
Ruiny w ogrodzie
W tym roku postanowiliśmy „odkryć“ inną część Włoch. Już od kilku lat rodzina domagała się powrotu nad morze. Wybór padł na Ligurię (choć początkowo miał być Bałtyk…). Przeglądaliśmy przewodniki, różne strony w internecie, galerie zdjęć z wakacji. Mnie do wyboru Ligurii przekonały dwie miejscowości, które chcę koniecznie zwiedzić. Są to Genua i Rapallo. Naszą bazą jest jedna z bardziej znanych miejscowości nadmorskich, Sestri Levante. Na autostradzie w stronę Mediolanu spotkały nas niespodzianki. Nie otrzymaliśmy żadnego kwitu po przekroczeniu barierek. Ostatecznie nie było to żadnym problemem, po prostu co pewien odcinek pobierana jest opłata (na nasze oko bez pokwitowania). Dopiero po opuszczeniu obwodnicy Mediolanu automat „wypluł“ bilet. Tak rozpoczęła się nasza kolejna przygoda wakacyjna. Historia nie opuściła nas jednak nawet na krok, jak zawsze wiernie nam towarzyszy (skrzywienie zawodowe).