
Można zakrzyknąć: święta, święta i … po świętach. Od rana bardzo pracowicie. Ostatnie teksty na wystawę napisane, korekta nadesłanych zrobiona. Jeszcze zredagowanie krótkiej informacji o dyskusji. A w tzw. międzyczasie nieco prac ogrodowych. Wieczorem nareszcie trochę oddechu przy porządkowaniu zdjęć z ostatnich dni, które zrobiłem na Wyszkach. Pogoda dopisała, świeciło piękne słońce. Wymarzony czas na spacery po okolicy. Wracając z wędrówki po lasach i polach, przechodziliśmy obok domku Roberta Kargera, miejscowego poety, który przed stu laty opiewał uroki rodzinnej wsi i Ziemi Kłodzkiej. Drewniany budyneczek ledwie stoi. Nie ma już starej lipy, w której cieniu krył się od swego powstania…