Miałem okazję być już kilkakrotnie w Paryżu. Częste podróże tępią wrażliwość na nowe miejsca. Jednak paryskie dni zawsze przynosiły mi coś nowego, zaskakującego. Tym razem spotkałem inny Paryż. Nadal widać w nim skutki niedawnego ataku terrorystycznego. Na ulicach częste patrole wojskowe i policyjne. Wchodząc do księgarni, musiałem pokazać zawartość torby. Przy wejściu na Sorbonę znów musiałem ją otworzyć, sprawdzono też moje dokumenty. Dziwne uczucie, odzwyczaiłem się od takich przeżyć. Gdzieś tam odżyło w mojej głowie mgliste wspomnienie Wrocławia pod koniec grudnia 1981 r., ale także w 1997 r. Paryż, wspaniała europejska stolica, od kilku miesięcy jest przecież miastem stanu wyjątkowego. Z jednej strony zagrożenie, ale z drugiej wiele przykładów solidarności i bliskości mieszkańców.
Kolorowy Wrocław
Co rusz media przynoszą wieści o nowych posunięciach rządu, czy dwuznacznych wypowiedziach postaci postrzeganej obecnie jako centralna na naszej scenie politycznej. Wszystko to wywołuje u jednych aplauz, u innych przykre zdziwienie, nawet sprzeciw, u kolejnych obojętne wzruszenie ramion. Ostatnie dni miałem wypełnione różnymi spotkaniami, podsumowaniami, dopinaniem planów na przyszły rok. O nowościach dowiadywałem się z twittera i facebooka. Wreszcie wszystkie sprawy zostały zamknięte. Pomysł na sobotę? Przygotowania do świąt oczywiście. Ale nie tylko. Jak wielu innych, wybrałem się na pl. Solny w samo południe. Pogoda sprzyjała. Spotkałem wielu znajomych i przyjaciół. Manifestowaliśmy na znak niezgody, ale w jaki sposób! Pochodnie, wrzaski i palenie kukły to przecież nie nasza bajka.