Nie jest ważne, czy krótki czy dłuższy tekst, czy naukowy czy popularnonaukowy. Do każdego trzeba się solidnie przygotować, zebrać potrzebne materiały, przemyśleć konstrukcję i formę… To w końcu podstawowe problemy, przed którymi staje każdy z nas. A potem… Do dzieła! Ale tu też pojawiają się nowe wyzwania, natury bardziej technicznej. Z pewną nostalgią można wspominać lata, gdy do dyspozycji miało się jedynie kartkę i ołówek lub solidną maszynę do pisania. Czasy te minęły bezpowrotnie, choć – mimo rozwoju techniki – nieraz wracam i do tych „przeżytych“ form. Historyk musi dzisiaj łączyć dwie umiejętności. Korzystać i z tradycyjnych, drukowanych źródeł i materiałów, oraz umieć poruszać się po gąszczu cyfrowej przestrzeni. Ta ostatnia staje się coraz bardziej złożona i zróżnicowana, zbiory dostępnych materiałów przyrastają niemal każdego dnia. Stworzenie własnego workflow, by użyć tego modnego słowa, staje się koniecznością.
Perypetie historycznego blogera
P