Z ciekawości wrzuciłem dzisiaj do przeglądarki frazę „pisanie bloga“. W oka mgnieniu wykazała ponad 1 milion wskazań. Ich autorzy przekonywali do zakładania bloga, wskazywali wiele powodów. Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy po pobieżnym przejrzeniu kilkunastu stron. Nie trafiłem na tekst, który by zniechęcał do założenia bloga. Pomyślałem, że to dobra okazją, by przewrotnie napisać antyblogowy wpis. Czy faktycznie – jak twierdzi wielu – pisanie tekstów na blogu jest lekkie i przyjemne?
#Blogihistoria. Zaproszenie do współpracy
Jedną z moich ambicji jest włączanie w prowadzone badania i dydaktykę nowych mediów. Wymaga to sporo wysiłku i nadrabiania różnych zaległości. Od jakiegoś czasu łączę tradycyjne formy wypowiedzi z tekstami w internecie. Nie potrafię tego jeszcze ocenić, choć oczywiście widzę zasadniczą różnicę. Napisanie artykułu – naukowego czy popularno-naukowego – i opublikowanie go w sposób tradycyjny zabiera więcej czasu, trzeba się liczyć z preferencjami redakcji, poddać procedurze oceniającej, a przede wszystkim czekać, czekać… W przypadku tekstów na blogu takich obostrzeń nie ma, co oczywiście ma swe plusy i minusy. Powstaje jednak zasadnicze pytanie, jak traktować tego rodzaju teksty? Czy jest to tylko „zabijanie“ wolnego czasu? Jakie jest zdanie autorów innych blogów poświęconych historii? Chciałbym zachęcić do odpowiedzi na kilka pytań. Linki do nich będę sukcesywnie zamieszczać.