Na klatce schodowej pałacu w Krzyżowej można zobaczyć malowidło przedstawiające wkroczenie żołnierzy napoleońskich do Lubeki w 1806 roku. W rogu fresku widoczny jest wzburzony chłopiec, któremu towarzyszy kobieta, zapewne matka. To późniejszy marszałek polny, Helmut von Moltke, jako dziecko przeżywający upokorzenie związane z pruską klęską w wojnie z Francją. Fresk z Krzyżowej przypomniał mi się w czasie zwiedzanie pałacu innego słynnego pruskiego marszałka polnego, Gebharda Leberechta von Blüchera w Krobielowicach. W 1806 roku dostał się on w Lubece do niewoli. Nie przebywał w niej jednak długo, wymieniono go na jednego z francuskich generałów.
„X“ na pomniku
W ostatnich dniach intensywnie zgłębiam austriackie spory o nazistowską przeszłość. Czytam coraz więcej na ten temat, nadrabiając pilnie zaległości. W ostatnim czasie pojawiły się nowe publikacje, niewątpliwie warte lektury. W czasie ostatniego krótkiego pobytu w Wiedniu zwróciłem uwagę na jedną z form manifestowania stosunku do przeszłości, czyli na pomniki (o dyskusji o zmianie nazw ulic pisał w komentarzu do mojego ostatniego wpisu Jakub Duda). Wśród monumentów z ostatnich lat jest pomnik poświęcony ofiarom nazistowskiego sądownictwa wojennego (Denkmal für die Verfolgten der NS-Militärjustiz in Wien). Znajduje się w centrum miasta, tuż obok wejścia do Volksparku. Chętnie siadają na nim zmęczeni zwiedzaniem cesarskich pałaców turyści, ale czy mają świadomość, że odpoczywają na pomniku, raczej wątpię.
Sens pomników?
Co jakiś czas powraca dyskusja nad traktowaniem pomników czy miejsc upamiętnień z różnych „słusznie minionych epok”. Czy należy je usuwać, burzyć? Są one przecież świadectwem swego czasu. Wiele też mówią o nas jako wspólnotach lokalnych, ale i narodowych, o naszych praktykach walki z procesem zapominania. Z biegiem czasu wytworzyły one symboliczną tkankę, do której można się odwoływać w różnych kontekstach. Burzenie pomników, charakterystyczne dla czasów radykalnych zmian politycznych, usuwa bezpowrotnie nie tylko ich część materialną, lecz także odziera przestrzeń publiczną z przekazu symbolicznego. Dla pomnikoburców nie liczy się więc wartość historyczna, możliwość wchodzenia z przeszłością w dyskusje, lecz bieżąca interpretacja, niejednokrotnie polityczna użyteczność. Początkiem tych refleksji było dla mnie jednak nie polskie podwórko, a Judenplatz w Wiedniu.