W głowie mam jeszcze jeden wielki szum. Ostatnie dni były bardzo intensywne. Wykłady, uroczystość w Auli Leopoldyńskiej, koncert w synagodze. Przed kilkoma godzinami skończyliśmy konferencję, którą poświęciliśmy sytuacji na uniwersytetach po przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, walce z opozycją, odbieraniu tytułów naukowych. Projekt, który umownie nazwaliśmy „Skreśleni“, spotkał się z dużym zaintersowaniem wrocławian, jak i światowych i krajowych mediów. Nie zamierzam dokonać tu podsumowania, na to jest jeszcze za wcześnie. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na dwie dodatkowe propozycje, które mają służyć pogłębieniu zapoznawania się z tymi trudnymi tematami. Są nimi wystawa i stronę internetową.
Uczelniane historie
Kilka lat temu nasza uczelnia, Uniwersytet Wrocławski, obchodziła swe 200-lecie. W 2003 r. świętowaliśmy 300-lecie. W tym roku możemy szczycić się również 70-leciem. Jak to możliwe? Właściwie nic w tym dziwnego, jeśli spojrzy się na dzieje uniwersytetu i uczelni z nim powiązanych. Uniwersytet Wrocławski, jeden z efektów wielkiego przesunięcia Polski na zachód, nie jest bowiem ośrodkiem akademickim, wrastającym w swe otoczenie od stuleci. Nasza Alma Mater, w swej tradycji od ćwierćwiecza nawiązuje do trzech różnych uczelni. Były to działające w mieście: austriacka akademia jezuicka (założona w 1702/1703 r.) oraz prusko-niemiecki uniwersytet (1811). Trzecim duchowym patronem jest Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, który – kończąc swą działalność w tym mieście wskutek zmian granicy – dał nam część swej kadry. Wszystkie te tradycje spotkały się stosunkowo niedawno, choć już w końcu lat 50. istniała ich świadomość, czego dowodem jest powstały wtedy łańcuch rektorski. Obchody 200-lecia powołania niemieckiej uczelni państwowej zachęciły do podjęcia różnych tematów z jej historii, także tych tragicznych. Wśród nich był okres nazistowski i prowadzone wtedy odbieranie tytułów naukowych jako forma represji.