Granice komizmu

G

Po pracowitym dniu, napisaniu dwóch recenzji, załatwieniu listów i podań, przejrzeniu dokumentów, wczoraj wieczorem przyszedł czas na małe wytchnienie. Od tygodni czekał na mnie film, dość znany i wiążący się z relacjami polsko-niemieckimi: \”Ambassada\” w reż. Juliusza Machulskiego. Ciekawy pomysł, świetna gra aktorów, komputerowa Warszawa, jakiej nie ma i ta druga – jakiej chyba nie będzie. No i oczywiście nasza filmowa zemsta na Hitlerze – zgolenie mu wąsików! Okrucieństwo bez granic. Do płyty dvd dołączono książeczkę z fotosami, informacjami o filmie i tzw. kontekście historycznym. Krótki esej na ten temat napisał dziennikarz „Gazety Wyborczej”, warsavianista, Jerzy S. Majewski. Pomysł sam w sobie dobry i potrzebny, ale jego wykonanie… Niestety, lektura tego tekstu wzbudziła we mnie podejrzenia, że autor „nie odrobił lekcji” przed chwyceniem za pióro. W tekście pojawia się niemiecki dyplomata, Rudolf von Scheliha. Majewski – wbrew od lat znanym faktom – przypisał mu wszystkie kłamstwa nazistowskiej propagandy, przedstawiając go jako radzieckiego superszpiega. Ponieważ o tym śląskim arystokracie pisałem już przed laty, nadal uważam go za bardzo ciekawą postać, nie mogę zgodzić się na przyprawioną mu, choć bez złych intencji, „gębę”.

Dnia 25 kwietnia 1998 w kościele w podoleśnickiej wsi Cieśle, dawnym majątku von Schelihów, odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą jednemu z przedstawicieli tej rodziny, członkowi antyhitlerowskiego ruchu oporu, Rudolfowi. Urodził się on w Cieślach (niem. Zessel) w 1897 r. Za zdradę stanu został skazany na powieszenie przez Sąd Wojenny Rzeszy. Wyrok wykonano 22 grudnia 1942 r. Scheliha był jedną z pierwszych ofiar wśród przeciwników Hitlera, wywodzących się ze środowiska szlachty niemieckiej, wysokich urzędników i dyplomatów. Dwa lata później w okresie represji po nieudanym zamachu na wodza III Rzeszy zginęli inni przedstawiciele dolnośląskich rodów szlacheckich: Helmut James von Moltke z Krzyżowej i Peter Yorck von Wartenburg z Oleśnicy Małej. Ich działalność w ramach tzw. Kręgu z Krzyżowej jest w Polsce dość dobrze znana. Nie można tego powiedzieć natomiast o Rudolfie von Scheliha, który jednak ze względu na swój stosunek do Polski i Polaków bez wątpienia zasługuje na naszą pamięć.

Von Scheliha był potomkiem starej szlacheckiej rodziny, której nazwisko w średniowieczu brzmiało Szeliga. Wykształcenie średnie odebrał w gimnazjach w Oleśnicy i Wołowie. Jako ochotnik brał udział w I wojnie światowej, otrzymując kilka odznaczeń za odwagę. Po wojnie studiował prawo we Wrocławiu i Heidelbergu. Przerwał studia na pewien czas, by ochotniczo wstąpić do niemieckich oddziałów walczących z górnośląskimi powstańcami. Ten młodzieńczy epizod nie określił jednak na całe życie jego stosunku do wschodniego sąsiada Niemiec. Potwierdza to przebieg jego służby dyplomatycznej w Polsce, najpierw w konsulacie niemieckim w Katowicach (1929-1932), potem w ambasadzie niemieckiej w Warszawie (1932-1939) oraz postawa, jaką zajął już po ataku III Rzeszy na Polskę. Scheliha był przeciwnikiem polityki Hitlera, uważając że prowadzi ona wprost do wojny, a antysemityzm gubi Niemcy w oczach świata. Swych poglądów nie krył przed innymi pracownikami ambasady, z których kilku je podzielało, m. in. sam ambasador Hans Adolf von Moltke.

Znali je również Polacy, wśród których z powodów zawodowych, jak i towarzyskich, miał liczne grono przyjaciół i znajomych, o czym zresztą donoszono skwapliwie do Berlina. Podtrzymywał również kontakty z wyklętymi przez reżym NSDAP niemieckimi dziennikarzami pochodzenia żydowskiego, którzy wcześniej byli korespondentami prasowymi w Polsce. Z obawy przed prześladowaniami pozostali czasowo w naszym kraju. Po wybuchu wojny von Scheliha odrzucił propozycję pracy w administracji Generalnego Gubernatorstwa. Starał się nieść pomoc swym polskim znajomym, chroniąc ich przed aresztowaniem. Niektórym pomógł opuścić okupowany kraj. Przeniesiony do Berlina, podjął pracę w dziale informacyjnym niemieckiego MSZ, który właściwie zajmował się zwalczaniem wojennej propagandy alianckiej. Miał tam m. in. zwalczać „polską podburzającą propagandę”, czyli doniesienia polskiego podziemia o terrorze niemieckim, które rozpowszechniały zachodnie media. Scheliha wysyłał informacje tego typu do różnych instytucji i służb odpowiedzialnych za politykę na okupowanych terenach i żądał zajęcia przez nie stanowiska. Przy okazji dowiadywał się, że fakty owe nie były wymysłami angielskiej propagandy. Wiele wskazuje na to, że pewne wiadomości przekazywał znajomym Polakom, związanym z ruchem oporu. W trakcie licznych podróży służbowych po okupowanej Europie i Szwajcarii podjął próby przekazania aliantom informacji o zbrodniczym charakterze reżymu narodowosocjalistycznego. Prawdopodobnie dzięki niemu udało się przemycić na Zachód kazania biskupa Clemensa hr. von Galena, potępiające mordowanie psychicznie chorych, oraz pewne informacje o zagładzie Żydów.

Gestapo nic nie wiedziało o tych kontaktach Schelihy, jednak już w maju 1941 r. zaczęło zwracać uwagę na jego działalność w dziale informacyjnym MSZ. Od pewnego czasu obserwowano środowisko dyplomatów, wiedząc o istniejących tam nastrojach antynazistowskich. Władze hitlerowskie, nie znając szczegółów działalności Schelihy, oczekiwały na dogodny pretekst do aresztowania. Stała się nim wpadka siatki szpiegowskiej nazwanej „Rote Kapelle” (\”Czerwona Orkiestra\”), działającej na rzecz Związku Radzieckiego. Rudolfa von Schelihę aresztowano w końcu października 1942 r. na podstawie wymuszonych zeznań Ilsy Stöbe, dziennikarki i członka „Rote Kapelle”, którą znał z czasów pobytu w Warszawie. Jego również torturami zmuszono do przyznania się do „płatnej zdrady stanu”. Proces przed sądem wojennym był tylko czczą formalnością. W kilka miesięcy po śmierci Schelihy zmarli lub zginęli w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach inni pracownicy przedwojennej ambasady Niemiec w Polsce o podobnych do Rudolfa poglądach: Wilhelm Baum, John von Wühlisch oraz ambasador von Moltke.

Przez wiele lat rzeczywiście uważano Rudolfa von Scheliha za jednego z członków „Rote Kapelle”. Miało to także swoje konsekwencje dla rodziny zabitego, która bezskutecznie starała się po wojnie o jego rehabilitację i rentę dla wdowy i dzieci. Na przeszkodzie w wyjaśnieniu sprawy stał nie tylko brak wiarygodnych dokumentów, bo za takie trudno uznać zeznania ze śledztwa, ale także oportunizm niemieckich urzędników, którzy pracowali w MSZ już w okresie nazistowskim i po wojnie w RFN kontynuowali spokojnie swe kariery. Zmiana oceny sprawy Schelihy stawała się poniekąd osądem ich własnej postawy w tamtych latach. Podtrzymywano twierdzenia, że był opłacanym radzieckim szpiegiem. Sytuacja ta zmieniła się dopiero w połowie lat 90. XX wieku dzięki publikacji biografii Rudolfa von Schelihy, którą napisał były ambasador niemiecki w Moskwie, dr Ulrich Sahm. Jego ustalenia, poczynione w drodze drobiazgowych i długoletnich studiów stały się podstawą do rehabilitacji Schelihy w październiku 1995 roku. Wyrazem zmiany oficjalnej oceny działalności Rudolfa von Schelihy przez niemiecki MSZ stało się umieszczenie jego nazwiska na tablicy pamiątkowej w siedzibie ministerstwa. Był on zatem z przyczyn ideowych przeciwnikiem Hitlera, szukał kontaktu z jego wrogami, ale nie był nigdy agentem ZSRR.

Podane przez warszawskiego dziennikarza \”rewelacje\”, może i brzmią sensacyjnie, nie różnią się jednak od fikcji, jaką widzimy na filmie. A raczej różnią się tym, że zniesławiają uczciwego człowieka, w dodatku z wykorzystaniem argumentów spreparowanych przez jego oprawców. Nie zawsze dobrym przewodnikiem po różnego typu informacjach są strony wikipedii (choć znajduje się tam sporo ważnych i nigdzie indziej niedostępnych informacji). Nie jest nim również w tym przypadku starsza literatura przedmiotu. Kilka tygodni temu ukazała się ciekawa publikacja Sebastiana Fikusa pt. Trudny spadek dysydentów III Rzeszy w Republice Federalnej Niemiec, w której autor zajął problemem stosunku do członków opozycji antyhitlerowskiej w RFN, tak ze strony instytucji, jak i społeczeństwa. Przykład von Schelihy posłużył mu za punkt wyjścia do dość cierpkich rozważań. Z nowości wydawniczych, na które już teraz warto zwrócić uwagę, sygnalizuję publikację materiałów komisji historycznej powołanej przez MSZ RFN, pod tytułem \”Urząd\” (Das Amt), które ukażą się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego. Publikacja ta wywołała w kraju naszego sąsiada spore dyskusje. Mam nadzieję, że po polskiej premierze nie przejdzie także i u nas bez echa. Przypadek Schelihy został w tej publikacji również omówiony. Dobitnie pokazuje on, jak trwałe i głębokie mogą być skutki różnych akcji oczerniających i dezawuujących. Mogą one nawet o wiele dekad przetrwać ich pomysłodawców i kreatorów.

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

komentarze

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »